Budzisz się i czujesz, że ktoś Cię niesie, powoli otwierasz oczy i widzisz Justina.
- Co się stało? - mówisz nieprzytomnym głosem.
- Zasnęło Ci się pod drzewem, a było dosyć zimno. Długo się nie zjawiałaś, więc poszedłem Cię szukać. Dobrze się czujesz? - martwił się o Ciebie, było to widać.
- Spokojnie Justin, nic mi nie jest. Możesz mnie postawić na ziemi, jestem w stanie sama chodzić... - powiedziałaś i uśmiechnęłaś się do tej smutnej twarzy.
- Jesteś pewna?
- Tak, nic mi nie jest, przestań...
Postawił Cię na gruncie i do namiotu doszłaś już sama.
- Matulu, co to jest?! - przed tobą stał ogromny niebieski namiot.
- Namiot - mówi i śmieje się głośno.
- Namiot? To mogłoby służyć jako mini domek.
- Co ty wygadujesz, ma tylko trzy "pomieszczenia" do spania. Poza tym jeśli organizuje się imprezy na wolnym powietrzu to i tak potrzebne jest dużo takich namiotów. Nic specjalnego...
- Dla mnie to i tak największy namiot jaki widziałam... - patrzysz na niego dalej nie mogąc oderwać oczu.
- Przejdźmy może do tematu jedzenia, jestem strasznie głodny i może rozpalimy ognisko? - zapytał się.
- No jasne, rozpalaj a ja pójdę po jedzenie.
Idziesz do samochodu po kiełbaski, a później musisz jeszcze znaleźć patyki nadające się do nadziania na nie kiełbasek. Gdy już je masz wracasz do Justina, który już rozpalił ognisko.
- Szybko Ci to poszło.
- Mam już wprawę w takich rzeczach. Dobrze, że przyniosłaś też patyki. Podaj mi je, trzeba je naostrzyć.
Bierze od Ciebie "badyle", wyciąga nożyk z tylnej kieszeni i zaostrza końce. DO tego też ma wprawę... ohh, te jego zręczne ręce.
- Proszę - daje Ci patyk z nabitą kiełbasą.
Usiedliście przed ogniskiem i pochyliłaś głowę na jego ramieniu, a on ucałował Cię we włosy. Po chwili wasze mięsiwo było gotowe i szybko je pożarliście jakbyście od tygodni nie mieli nic w ustach.
- Idziemy do namiotu? - pyta Ciebie, licząc na pozytywną odpowiedź, widzisz co się szykuje...
- Nie, dobrze mi tutaj, zostajemy...
Justin milczy przez jakieś 10 minut, ale potem zaczyna się niecierpliwić i bawi się swoją bluzką, którą musiał Ci założyć kiedy spałaś odpinając ją i zapinając.
- Chodź do namiotu, albo się na Ciebie rzucę i zrobimy to tutaj, przy ognisku...
Uśmiechasz się, a on łapie Cię na swoje ramiona i wchodzicie do namiotu, a tam już przygotowane miejsca do spania. Szerokie śpiwory i ciepłe koce. Jus kładzie Cię na kocu i mówi:
- Co powiesz na po baraszkowanie w 8-osobowym namiocie w środku lasu, bez żywej duszy dookoła? - kładzie się obok Ciebie i szepcze Ci do ucha.
- Oooj Justin... czy ja mam jakieś wyjście?
- Hmm, raczej nie masz - mówi zdejmując z Ciebie bluzę i koszulkę, a potem ty zdejmujesz jego T-shirt, całujesz go po brzuchu i przerzucasz go na koce, zajmując pozycję nad nim.
Całujesz go w usta powoli, ale i krótko, zawiódł się bo chciał dłużej. Schodzisz niżej, pocałunki spoczywają na jego sutku (przy których jego ciało zadrżało), mostku i znowu brzuchu. Odwijasz leko jego spodnie z bokserkami i całujesz jego seksownie odstającą kość biodrową, znowu dreszcz...
- Dobrze Ci? Lubisz gdy Cię całuję? Całego... - pytasz z zadziornym uśmieszkiem i kładziesz palec na jego ustach by nie odpowiadał. On zaś otwiera swoje usta i wkłada twój palec delikatnie ssąc.
- Mmmh - jęczysz a twoje usta się rozszerzają.
Wyjmujesz palec z jego gardła i muskasz nim jego wargę. Rozpinasz rozporek i szybko zrzucasz jego spodnie. Widzisz bokserki...
- Justin czy... czy to jest... czy to jest Garfield?! - wybuchłaś śmiechem gdy na bokserkach zobaczyłaś Garfielda, a dymku koło jego kociego łebka napis: "You wanna taste me?"
- Takie to śmieszne tak? Zaraz zobaczymy...
- Hahahaha - nie mogłaś powstrzymać się od śmiechu.
Justin chwyta Cię w pasie i zrzuca na śpiwór... Chyba jest trochę wkurzony i do tego nad Tobą. Zrzuca z Ciebie szybkim ruchem jeansy i nie zdejmując majtek dwoma zwilżonymi śliną palcami pieści twoją łechtaczkę.
- Oooh... - nie spodziewałaś się tego, rozszerzasz uda, sztywniejesz i chwytasz się mocno koca.
Justin kontynuuje tym razem szybciej, a drugą ręką chwyta twojej piersi ciągnąc lekko sutek. Drżysz i czujesz nagły przypływ podniecenia.
- Aaaa, podniecasz proszę wejdź we mnie.
- Okej, za chwilę poczujesz w sobie Garfielda - niewyżytego, Wielkiego, Podnieconego, który z chęcią doprowadzi Cię do orgazmu marzeń delikatnym futerkiem i uszkami. - mówi z twarzą bez wyrazu i pozbawia Ciebie i siebie bielizny.
Justina zdecydowanie i szybko wchodzi w Ciebie wlepiając swoje błyszczące brązowe oczy w twoje poruszające się razem z nim ciało.
- Przybliż się do mnie, chcę Cię bardziej poczuć - szepczesz.
Wchodzi głębiej i rusza swoim torsem twoje piersi. Zatapiasz się w jego ramionach. Owijasz ręce wokół szyi i przybliżasz jego twarz do swojej. Całujecie się namiętnie i z języczkiem i czujesz jak szybko oddycha, zresztą ty nie inaczej. Jesteś podniecona i chcesz go poczuć w sobie głębiej, więc z trudem przerywasz pocałunek
- Szybciej i głębiej, chcę poczuć Cię głębiej... - szepczesz, a twój głos jest przepełniony rozkoszą i namiętnością.
Zawijasz nogi tuż nad jego tyłkiem i przyciskasz je mocno by zmusić go do głębszej stymulacji. I tak się od razu dzieje, gdy tylko twoje nogi zakręciły się wokół jego bioder. Wbił się Jerrym w Ciebie głębiej stymulował Cię od wewnątrz... jak zawsze szybko i zręcznie. Dyszał głośno nad twoją głową i pchał tak mocno, że zaczął przesuwać się razem z Tobą ale później zwolnił bo zauważył jak namiot niebezpiecznie zadrżał. Trwaliście w tej gorączce Kochających się ciał jęcząc i nie raz krzycząc parę minut, może dłużej... nie wiesz ile to trwało, ale po wstrzymywaliście się przed orgazmem, bo było za przyjemnie by to przerywać. Jednak w pewnym momencie...
- Zapleć nogi wokół mojej szyi, zaraz twój ulubiony kociak doprowadzi Cię na szczyt...
Zrobiłaś co kazał i teraz rozkręcił się na całego. Zaczął wchodzić Jerrym coraz dalej i dalej, złapał Cię w biodrach i poruszał biodrami szybko i zręcznie. Z każdym pchnięciem był głębiej i czułaś że zaraz twoje ciało nie zniesie całego podniecenia i będzie musiało dać upust rozkoszy. Głośno jęczysz i chwytasz jego się jego pleców, czujesz Go w całym swoim rozpalonym ciele. Zastygasz i dochodzisz, długo i powoli podczas gdy on penetruje Nim twoje słodkie zakątki. Jest zdecydowany i bliski Wielkiej Rozkoszy. Spuszczasz swoje nogi w dół. Zdrętwiały, ale nie przejmujesz się tym zbytnio. Łapiesz obiema rękoma jego jędrnych umięśnionych pośladków i przyciągasz go bliżej siebie. Całujesz go i wyciągasz swój język na spotkanie z jego. Po chwili Biebs przyspiesza i nie mija minuta gdy już dochodzi po ciuchu nad twoimi ustami, gdy nagle...
BUUUM... Coś trzasnęło gdzieś niedaleko namiotu...
- Co to było? Idę to sprawdzić - natychmiast wychodzi z Ciebie, ubiera się szybko i wychodzi na zewnątrz.
Zostajesz sama w namiocie...
Kiedy następna część?! Boże doszłam :3 <3
OdpowiedzUsuń