środa, 27 lutego 2013

Pożądanie w toalecie...


- Ciasno w tej toalecie...
- Wiesz, w klubowych toaletach bywa ciasno... Jednak i tak każdy wie do czego są...
- Do czego?
     3,2,1... jego usta już są przy twoich, rozszerza wargi... Czujesz jego przyspieszony oddech... Chwyciłaś go za kark bez ceregieli i wbiłaś się w jego soczyste wargi. Ten pocałunek był taki intensywny... Wyczuwałaś jak z każdą sekundą ten wariat chciał Cię mocniej... Podwinął rąbek koszulki i jego ręka się tam wkradła. Zadrżałaś, zmierzała wyżej... chwyciła pierś, a Justin się uśmiechnął. Teraz twój oddech także był szybki, złapałaś go za koszulkę, przerwałaś i wyszeptałaś mu do ucha:
- Bierz mnie, teraz... Nie chcę już czekać.
- Nie lubię się nikomu podporządkowywać...
- Albo to zrobisz, tu i teraz albo wyjdę...
- Wyjdziesz? Nie wierzę hahaha - przygryzł wargę.
- Po prostu spraw mi przyjemność.
- Nie robię tego? - zapytał.
- Pieprzenie... Chcę więcej...
- Ohh cóż za niecierpliwość.
     Zdjął twoją koszulkę, znowu zaczął całować... Przerwał, spojrzał CI w oczy... Obnażył zęby i wbił je w twoją wargę, pociągnął... Skierował swoje pożądliwe pocałunki na szyję... Całował w każdym miejscu, nie omieszkał zrobił malinki... Byłaś już wystarczająco napalona, ściągnęłaś swoje spodnie i majtki. On w tym czasie pozbył się swoich spodni i bokserek. Złapał Cię mocno w pasie i nie czekając wszedł w Ciebie. Odchyliłaś głowę z rozkoszy cicho jęcząc. Pchał szybko i energicznie w przód i w tył, widziałaś w jego oczach iskry... Przycisnęłaś się do niego i ścisnęłaś jego koszulkę.
- Juustin... proszę mocniej...
     Całował Cię, ściągnął Ci stanik i chwycił pierś. Wpychał się w twoje ciało rytmicznie. Zaczął jeszcze bardziej przyspieszać i poczułaś dreszcze na całym ciele a on szepnął.
- Uwielbiam się z Tobą pieprzyć w takich zakamarkach bejb...
      Dyszał i poruszał biodrami szybko. Nie chciałaś być głośna ale strasznie pragnęłaś wrzasnąć jego imię. Jedyne co wydało się z twoich ust to długi przeciągły jęk, doszliście razem i drżeliście jeszcze w swoich objęciach zanim Biebs z Ciebie wyszedł...

czwartek, 14 lutego 2013

Dzikie Walentynki


     Dzisiaj 14 luty - Walentynki... Nie lubię tego dnia... Całe to sztuczne, przereklamowane zamieszanie z sercami i nadmierną miłością, która wcale nie zawsze jest prawdziwa... Swojego partnera Kocha się codziennie, codziennie się jemu to pokazuje, codziennie dba się o niego i pielęgnuje związek. Prawdziwa Miłość pokazywana tylko w jeden dzień w roku nie jest miłością... To właśnie powód z jakiego nie lubię "święta zakochanych par". Jednak jest jeden plus z tego wszystkiego... Plus jest taki, że spędzę ten dzień z kimś kogo naprawdę szczerze i prawdziwie Kocham... z Seleną. Jest dla mnie jak jaśniejące słońce, kiedy dla innych pada deszcz i jest pochmurno. Jest jak gorąca czekolada w chłodne wieczory. Jak seks o poranku. Jak wschody słońca na morzem w piękne letnie wieczory. Jest moim szczęściem w czystej postaci...
     Dosyć tych myśli, bo nie mam czasu... Jestem umówiony z Sel, a trzeba jakoś wyglądać. Za pół godziny muszę wyjść, bo nie znoszę się spóźniać... Poszedłem do łazienki i popsikałem się Pacco Rabane "ONE MILLION". Ubrałem czarne spodnie z niskim krokiem, koszulkę z sercem a w środku napis "Kocham Cię". Taka specjalna koszulka na tę okazję. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo wiem że jej się spodoba. Znowu odwiedziłem łazienkę i potraktowałem delikatnie swoje włosy żelem podnosząc je do góry z przodu. Byłem gotowy nawet trochę szybciej niż się spodziewałem, od razu wsiadłem w samochód i pojechałem pod dom Seleny...
     Podchodzę do drzwi, dzwonię... Po chwili wychodzi Ona... Na nogach wysokie szpilki, odwraca głowę by spojrzeć... czerwona podeszwa, tak jak przypuszczałem. Nogi piękne, smukłe, długie i seksowne same w sobie. Wyżej uda zasłania zwiewna sukienka... niebieska. Do tego lekka, lejąca się asymetrycznie po jej ciele i włożona w sukienkę. Do tego wisiorek, zresztą ode mnie, dostała go w zeszłe Walentynki. Wieża Eiffla, liścik z napisem "I love you" i serduszko, wszystko minimalistyczne. Tak jak lubi. Jej twarz... to jest opis który warto zostawić na sam koniec razem z włosami. To jest widok zapierający dopiero dech w piersiach. Lekki makijaż, od razu widać że na ustach jest jakaś słoodka pomadka, usta jak zawsze pociągające i przyciągające. Oczy z dzikim błyskiem, źrenice się jej uśmiechają, nie wiem jak ona to robi. Jest zniewalająca i tak seksowna, że wiem od razu co bym z nią robił gdyby nie było innych planów...
     Rzuca mi się w ramiona i od razu wyczuwam mój autorski Someday na jej delikatnej szyi... mmm, cóż za zapach. Gorący pocałunek... Rzeczywiście miała pomadkę na ustach, truskawka.
- Tęskniłem za Tobą Kochanie i jesteś tak seksowna że schrupałbym Cię już teraz, w twoim domu... - moje myśli wyszły na wierzch.
     Pociągnęła mnie za koszulkę i powiedziała:
- No to na co ty czekasz - złączyła nasze usta.
     Rany ona naprawdę chce to zrobić... Złapałem ją zdecydowanie za biodra i przyciągnąłem do siebie bliżej. Wtopiłem rękę w jej świeżo zlokowane włosy i wbiłem się w jej usta jeszcze mocniej. Po chwili przerwałem i powoli językiem przejechałem po jej ustach by poczuć smak truskawki. Zadrżała... Uśmiechnąłem się.
- Dobra Justin starczy, wrabiałam Cię... Nie chcę tak od razu kończyć tego dnia w łóżku, może później jak będziesz grzeczny - przygryzła wargę, nie była dobra w kłamaniu, widziałem od razu że pragnęła mnie tu i teraz jednak dałem jej spokój.
- Okej, jak sobie chcesz - chwyciłem ją za rękę i otworzyłem jej drzwi od samochodu. Wsiadła. Usiadłem za kierownicą i ruszyliśmy w stronę kina.
     Obserwowała mnie, widziałem to kątem oka prowadząc samochód.
- Co tak mnie obserwujesz, hmm?
- Bo wiesz tak sobie pomyślałam że moglibyśmy może zmienić trochę nasze plany? - zapytała i przygryzła wargę.
- I jakie miejsce sobie upatrzyłaś?
- Hmm... twój dom - uśmiechnęła się zadziornie, położyła dłoń na moim kolanie i przysunęła ją do mojego krocza. Jerry oszalał, od razu lekko drgnął i się podniósł.
- Dziewczyno co ty wyprawiasz, ja prowadzę! - uniosłem się, ale od razu też zawróciłem auto w stronę swojej chaty.
- I oto mi chodziło chłopaku... - wyszeptała mi do ucha i pocałowała mnie w policzek. To nie był zwykły pocałunek tylko namiętny. Znowu poczułem Jerrego...
- Przestaniesz w końcu!! - nacisnąłem gaz do dechy bo chciałem już być w domu.
- Nie potrafię jesteś taki podniecający, tak jak ja, jak powiedziałeś...
- No bo jesteś podniecająca - obróciłem głowę w jej stronę i oddałem jej swe usta. Jednak po paru sekundach musiałem to przerwać, bo przecież siedziałem przy kierownicy.
- Musiałeś mnie całować?! - podniosła głos i ugryzła mnie lekko w ucho. Poczułem przeszywający dreszcz i rozszerzyłem wargi. - Teraz mam na Ciebie jeszcze większą ochotę...
- Ty masz na mnie ochotę? To teraz sobie pomyśl co ja tu przeżywam... - powiedziałem nie odrywając się od jazdy. Moja ręka osunęła się z kierownicy i wylądowała na jej kolanie. Powędrowała powoli w stronę jej Rozkoszy. Spojrzałem na nią, odchyliła głowę, przymknęła oczy i cicho jęknęła. - Upss, nie chciałem... - dodałem zadziornie.
- Mmmmh, Juuustin... Twoje ciepłe dłonie na moim rozpalonym ciele... - wyszeptała przeciągle.
     Byliśmy już na miejscu, ale Anioł tak bardzo skupił się na moich ruchach. Teraz wbiłem się w jej usta już na poważnie, wczułem się w to i ona także... To był zdecydowanie jeden z najdzikszych pocałunków w jej "karierze". Pragnęła mnie, chwyciła za koszulkę. Nie zapanowała nad sobą i ugryzła mnie . Uśmiechnąłem się. Moja ręka wkradła się pod jej koszulkę, jej ciało znowu zadrżało. Tego już za wiele...
- Dosyć tego, idziemy do domu bo zaraz nie wytrzymam...
     Wysiadłem z samochodu, nie musiałem otwierać jej drzwi bo już sama wysiadła. Chwyciłem ją za rękę i szybkim krokiem ruszyliśmy do drzwi. Wpuściłem ją i wszedłem za nią. Przesunąłem zasuw by zamknąć drzwi, odwróciłem się i spojrzałem na nią. Stała wyczekując na mój ruch. Położyłem ręce na jej talii i popchnąłem swoim ciałem na ścianę. Rzuciłem się na nią nie mogąc się opanować. Jej usta już czekały na moje rozchylone. Wbiłem się w nie z pasją i po chwili dołączyłem także język. Teraz nasze dwa języki były jednością...
- Ohhh, już tak od razu? Bad boy z Ciebie... Niecierpliwy jesteś co? Zawsze dostajesz to co chcesz i to jak najszybciej - uśmiechnęła się do mnie.
- No a na co tu czekać, te Walentynki spędzimy jednak bez kina, ale i tak będzie kinowo... I tak to prawda zawsze dostaję to co chcę - powiedziałem, chwyciłem jej dolną wargę zębami, przytrzymałem chwilę i puściłem. Potem jeszcze zahaczyłem jeszcze delikatnie swoją wargę o jej.
- Już się nie mogę doczekać tego co będzie dalej, rozkręcasz się widzę - przyjrzała mi się głębiej. - I twoje oczy także.
- Po prostu nie mogę się powstrzymać przed dotknięciem Cię, pocałowaniem. Wiesz o tym że mnie nieprzyzwoicie pociągasz. Po prostu to jest silniejsze ode mnie.
     Moja ręka, jak zawsze niesforna, podwinęła do góry koszulkę Sel, przesuwała się powoli z jej brzucha do piersi. Złapałem ją i zmysłowo poruszałem dłonią.
- Justin, co ty ze mną wyprawiasz... - odchyliła głowę i zaczęła głośno jęczeć.
     Szybko i zręcznie pozbyłem się jej koszulki i korzystając z okazji, że mam idealny dostęp do szyi położyłem na niej swoje wargi. Najpierw tylko lekko muskając skórę na szyi dopiero potem zacząłem ją całować. Przyssałem się do niej wargami w jednym miejscu przymykając oczy i wczuwając się bardziej. Jęknęła... puściłem i przyjrzałem się swojej soczystej malince na jej nieskazitelnej skórze.
- Bieber błagam... - jęknęła głośno, a ja wysunąłem język, przylgnąłem nim do szyi i bardzo powoli przejechałem. Zadrgała i oddychała głośno.
     Na więcej sygnałów podniecenia już nie czekałem. Wziąłem ją na ręce i szybkim krokiem poszedłem do sypialni. Podczas tej drogi całowaliśmy się nieprzerwanie... Weszliśmy do sypialni i postawiłem ją na ziemi. Rozejrzała sie i zamarła, rozszerzyła usta i po chwili je zakryła dłońmi.
- Justin... Justin, to jest takie... Kocham Cię Słodziaku ty mój... - powiedziała podniecona tym co ujrzała i pocałowała mnie.
     Po prostu wiedziałem, że trafimy do mojej sypialni dzisiaj i przygotowałem ją odpowiednio. Porozrzucałem róże na podłodze, a na stolikach przy łóżku stały wazony z czerwonymi różami.
- Postarałem się, by było magicznie i Walentynkowo - uśmiechnąłem się, ale to słowo ledwo przeszło przez moje usta...
- Justin naprawdę...
- Dobra już dobra to nic takiego... możemy dokończyć to co zostało niedokończone? - nie czekałem na odpowiedz tylko od razu podszedłem do niej pocałowałem delikatnie jednak ona pogłębiła pocałunek, schwyciła mnie mocniej i w jednej chwili rzuciła na łóżko. Tego bym się po niej nie spodziewał... No dobra może trochę...
     Naskoczyła na mnie, chwyciła koszulkę i po chwili leżałem już bez niej. Podniosła się przyglądając się mi... Włożyła palec do ust przygryzając go lekko zębami. Goosh, jakie to było sexy... Opuściła się z powrotem do mojego ciała i całowała tors z każdym pocałunkiem będąc bliżej rozporka. Gdy na niego natrafiła szybko go odpięła, zrzuciła spodnie, potem nie czekając na nic pozbyła się bokserek. Schwyciła Jerrego zdecydowanie, już dawno na to czekał... i lekko polizała czubek. Tym razem ja zadrżałem i złapałem się pościeli. Od razu po tym krótkim wstępie wzięła go do buzi i dawała z siebie wszystko. Była świetnie wytrenowana do używania języka dla tych niecnych celów... Gdy jednak zauważyła, że podniecam się za bardzo natychmiast przerwała.
- Niedobry Bieber, myślałeś że nie zauważę i sobie dojdziesz w moich ustach? Niedoczekanie. Ten stojący zwierz ma inną przyszłość przed sobą.
- Skoro nie to nie, w sumie to tego nie chciałem, ale gdy poczułem podniecenie to nie chciałem przerywać, dobrze że ty to zrobiłaś. Jednak nie będę czekać dłużej, on tego także nie chce... - powiedziałem, złapałem ją i powaliłem na swoje miejsce. - Teraz to ja tu rządzę...
- Czekam na twe rządy już długo Justin... - uśmiechnęła się.
     Pozbyłem się stanika, nie mogłem się powstrzymać i złapałem za pierś. Jęknęła... chyba trochę za mocno... Złapałem za spódniczkę i zrzuciałem ją na podłogę. Nadszedł czas na figi, nie bawiłem się od razu chwyciłem i poleciały. Sięgnąłem po jedną z róż do wazonu i delikatnie przesunąłem ją po jej łechtaczce. Chyba się jej spodobało, bo jej oddech przyspieszył i zaczęła głośniej oddychać. Odłożyłem różę na bok i postanowiłem się trochę pobawić... Wysunąłem język i przysunąłem się do Niej, polizałem ją powoli.
- Dobrze Ci? - zapytałem.
- Zamknij się i kontynuuj... - wyszeptała.
- Okej, ale tylko chwilkę bo On już się niecierpliwi...
     Zwilżyłem palec wskazujący w ustach i włożyłem go do środka. Ohh, jak tam było rozkosznie wilgotno, palec sunął bez oporu przez ścianki, a Selena wygięła się w łuk i teraz już były szczytowo podniecona. Czy dam jej dojść w ten sposób? Nieee... Wyciągnąłem palec.
- Co mam terhaz zhobić? - powiedziałem z różą w ustach nad jej twarzą.
- Haha Justin... - wyciągnęła różę z mych ust i odłożyła na szafkę. - Niech Ten tam poniżej we mnie wskoczy i mną zakręci...
- Twoje słowo jest dla mnie rozkazem... - zmieniłem głos udając Jerrego.
     Złapałem Go i bez wahania wprowadziłem do Jaskini... Sel momentalnie odchyliła głowę i jęknęła. Wszedłem Nim jeszcze jeszcze głębiej i zacząłem rytmicznie poruszać się w przód i w tył. Robiłem tak coraz szybciej, a dziewczyna podniecała się głośniej. Gdy poruszałem biodrami jeszcze bardziej zdecydowanie i szybciej krzyknęła...
- JUSTIN BŁAGAM!! DAJ Z SIEBIE WSZYSTKO!!
- A więc sądzisz że to jeszcze nie jest wszystko? Może i masz rację... - pocałowałem ją na szybko.
     Postanowiłem podniecić ją jeszcze "od zewnątrz"... Włożyłem dwa palce tym razem do jej ust i pozwoliłem jej je nawilżyć, a potem przyłożyłem je do Rozkoszy. Eksperymentowałem nimi zmieniając prędkość i natężenie ruchów, bawiłem się w najlepsze z uśmiechem na ustach. Zacząłem kręcić wokół Niej kółka (dziewczyna wygięła się w łuk), a Jerrym wszedłem głębiej i szybko poruszałem się tak jak trzeba. Potem zostawiłem łechtaczkę w spokoju skupiając się głównie na penetracji. Z każdym następnym pchnięciem byłem głębiej, zacząłem całować swoją dziewczynę. Włożyliśmy w te pocałunki całych siebie. Było bardzo... dziko.
- Co powiesz na mały orgazm Misiek?
- PO prostu rób co do Ciebie należy...
     Złapałem jej rękę, ściskając z miłością i wbiłem się w nią baardzo głęboko Jerrym, tak głęboko że niespodziewanie krzyknęła...
- Biebs to już... - wydała z siebie ni to jęk ni to wrzask.
     Przyspieszyłem, kręcąc jednocześnie biodrami i poczułem że też czuję napływającą we mnie Rozkosz która chce wyskoczyć ze mnie... Wydałem z siebie krótki jęk i poczułem jak obydwoje doszliśmy...
- Mmm - znowu jęknąłem tym razem przeciągle...
- Co to za Walentynki... - powiedziała a ja wyszedłem z niej, pocałowałem i poszedłem do łazienki.
- Podobało Ci się?! - krzyknąłem i wychyliłem głowę zza framugi z uśmiechem.
- Justin przestań...
- No dobra wiem że tak... Ciekawe co będzie za rok - przygryzłem wargę.

środa, 13 lutego 2013

The Perfect Romance


     Jak to jest że zawsze kiedy go widzę w moim sercu pojawia się ciepło i zaczyna ono bić szybciej, jak to jest że zawsze czuję się najpiękniejszą dziewczyną na ziemi. On zawsze sprawia, że czuję się lepiej nawet gdy wszystko się wali...
     Czy to w ogóle możliwe, że kiedy wypowiadasz te słowa w swoich myślach on tak po prostu stoi obok Ciebie i jak gdyby nigdy nic myje naczynia... Nie wiesz jak to się stało, ale jest Ci z nim najlepiej, nie znajdziesz chłopaka który będzie idealniejszy.
- Skarbie, stało się coś? - odwrócił się w twoją stronę i popatrzył na stojącą w bezruchu i wpatrującą się w podłogę dziewczynę.
- Tak Justin, stało się... - podchodzisz do niego i wtulasz się od tyłu. - To się stało, że tak po prostu wkroczyłeś do mojego życia i zakręciłeś mi w głowie.
     Zakręcił wodę i odwrócił się.
- Jesteś tym kogo potrzebuję do życia, dzięki Tobie wiem dlaczego tu jestem, sprawiasz że moje życie ma większy sens. Nie wiem jak Ci za to dziękować... - przyłożył swoje czoło do twojego i pocałował Cię.
- Codziennie mi dziękujesz, będąc ze mną i będąc osobą, dzięki której moje serce bije szybciej - uśmiechnęłaś się do swojego Ukochanego promiennie.
     Wyciera swoje ręce w szmatkę i przykłada dłoń do twojego serca.
- Rzeczywiście bije szybciej - powiedział, a jego ręka powędrowała wyżej do twojego policzka, pogłaskał go lekko koniuszkami palców. - Czy to serce bije dla mnie?
- Tak... już na wieki.
     Na jego usta wkroczył szeroki uśmiech, za chwilę potem te usta przybliżyły się do twoich... jednak tylko je musnęły.
- Sprawiasz że jedyne co widzę zawsze kiedy podążam drogą przez życie to twój piękny uśmiech i szerokie oczy jaśniejące w promieniach słońca, wpatrzone właśnie we Mnie... - powiedział i przymknął swoje oczy.
     Wtedy kiedy on miał zamknięte oczy ty pocałowałaś go zmysłowo, nie spodziewał się tego, ale położył dłonie na twoich polikach i odwzajemnił pocałunek. To był długi pocałunek, a tego co czułaś nie da się opisać. Rozkosz i przyjemność to za małe słowa. Wczuwasz się w ten pocałunek a twój oddech gwałtownie przyspiesza, Justina też...
     Niesforne ręce Justina podwinęły Ci koszulkę i dotknęły twojego rozgorączkowanego ciała od tej chemii między wami. Poczułaś dreszcz przebiegający niespodziewanie przez całe twoje ciało. Jęknęłaś...
     Spojrzałaś w jego świecące brązowe oczy.
- Justin, zróbmy to... chcę tego - powiedziałaś i przygryzłaś wargę.
     Jus najpierw patrzy na twoją wargę potem oblizuje usta, całuje Cię delikatnie, chwyta pod pupą i bierze na swoje ramiona.
- A więc do sypialni tak? - zapytał się i puścił do Ciebie oczko.
- Hmm, niech no się zastanowię... TAK!!
     Znowu uśmiech na jego twarzy a potem wbił się w twoje usta i zaczął zdąrzać w kierunku sypialni... Otwiera drzwi biodrem, podchodzi do łóżka i kładzie Cię na nim delikatnie. Wiedziałaś o tym, że za sekundę będzie już nad Tobą i tak rzeczywiście było. Całuje Cię, jego ręka wplątuje się w twoje włosy, a ty zaplatasz ręce na jego karku. Ugryzłaś go lekko w wargę, zadrżał, uśmiechnął się i poczułaś jego język na swoich ustach. Pozwoliłaś mu wkroczyć do twoich ust. Wasze języki spotykają się, jeden pragnie i pożąda drugiego, walczą o dominację. Justin spowalnia, a ty podnosisz się żeby mógł ściągnąć z Ciebie bluzkę, ściąga ją, przerywa pocałunek i schodzi ustami niżej. Muska twoją szyję wargami, podgryza ją i robi na niej malinkę.
- Taak Justin, proszę nie przestawaj - jęknęłaś i odchyliłaś głowę z rozkoszy.
- Nie przestanę Skarbie - podniósł się i spojrzał Ci w oczy z uśmiechem.
- WŁAŚNIE TO ZROBIŁEŚ DEBILU!! - wrzasnęłaś na niego, a on zrobił groźną minę...
- Jak mnie nazwałaś? - powiedział i nagle jego twarz znalazła się tuż nad twoją wpatrując się w twoje oczy badawczo.
- Jaa... nic nie powiedziałam - powiedziałaś uśmiechając się zadziornie.
- Chyba jednak coś słyszałem... powtórz natychmiast albo zmuszę Cię do powtórzenia.
- Ohh zmuś mnie, ale i tak Ci się nie uda - przygryzasz wargę.
- Skoro jesteś tak uparta to nie mam innego wyjścia... - wyszeptał i po chwili napadł na Ciebie swoimi dłońmi i zaczął gilgotać jak oszalały. Dobrze wiedział, że na brzuchu miałaś największe i teraz perfidnie to wykorzystał.
- Ahahahaha JUSTIN PROSZĘ PRZESTAŃ - wrzasnęłaś wniebogłosy.
- A więc wycofujesz to co powiedziałaś? - przerwał na chwilę.
- Hmm, no nie wiem... - zaczęłaś znowu się z nim droczyć.
- Ojjj uważaj bo zaraz zacznę i już nie przestanę szybko - powiedział i był gotowy by znowu zacząć łaskotanie.
- Okej, okej tylko już mnie nie łaskocz Kochanie... - błagałaś go. - No bo ja powiedziałam... yyy... noo... że jesteś debilem... - oblizałaś wargę czekając na jego reakcję.
- Widzę że lubisz się ze mną droczyć, ale lepiej żebym to ja nie zechciał podroczyć się z Tobą...
- Przepraszam, ale jesteś taki uroczy kiedy się denerwujesz - słodki uśmiech.
- Żeby mi to był ostatni raz.
- No nie wiem, nie wiem...
- Ughh, jak ty Kochasz mnie dręczyć.
     Schyla się z powrotem do szyi i przesuwa swoje pocałunki na drugą stronę, powoli i rozkosznie, ale w pewnym momencie przerywa i kieruje się ustami na południe. Zdejmuje twój stanik i rzuca na podłogę. Całuje jedną, a ty czujesz jak twoje ciało zaczyna drżeć, rozchylasz usta i cicho jęczysz... Justin się uśmiechnął i zaczął zataczać kółka wokół twojego sutka i znowu podąża w dół. Całuje pępek i zaraz znowu jest niżej. Powoli odpina guziki twoich spodni, podnosisz się na łokciach by lepiej widzieć to co robi, patrzy Ci w oczy... odpiął już wszystkie guziki...
- Wiesz co teraz zrobię? - zapytał.
- Hmm, nie mam zielonego pojęcia - znowu przygryzienie wargi.
- No to patrz teraz... - odsuwa się trochę i jednym szybkim ruchem twoje spodnie lądują na podłodze.
     Biebs jest przy twoich stopach i lekko je gilgocze, potem kładzie dłonie na twoich nogach, które pnąć się powoli do góry sprawiają że twoje ciało szaleje i tętno przyspiesza. Ręce dochodzą do ud i Justin całuje je od wewnątrz. Chwyta majtki i są na ziemi. Justin przygląda się Tobie leżącej zupełnie nago na jego łóżku, a ty przyciągasz go do siebie za jego koszulkę i wbijasz się agresywnie w jego usta. Spodobało mu się to i uśmiechnął się. Ściągnęłaś mu koszulkę i poczułaś ciepło bijące od jego sexy torsu. ODpychasz go od siebie i widzisz zaskoczenie i zawód na jego twarzy. Uśmiechasz się zadziornie i kładziesz obydwie ręce na jego klacie, schodzisz nimi niżej i niżej... Schodzisz do krocza i wyczuwasz przez spodnie erekcję Jerrego, jest napalony. Zrzucasz nie wiedzącego co się dzieje Justina na poduszki i teraz to ty przejmujesz kontrolę...
     Całujesz go namiętnie i widzisz że się rozkręca, wtedy ty przerywasz pocałunek. Schodzisz niżej, gryziesz jego skórę na brzuchu, a on skrzywił się ale było widać, że to lubi... Odpinasz szybko jego spodnie i rzucasz nie dbając oto na co spadną. Dotykasz Jerrego przez bokserki, chwytasz i poruszasz w górę i w dół przez chwilę. Jednak ta chwila wystarczyła by chłopak się podniecił jeszcze bardziej.
- Ohh Bejb nie przestawaj... - jęknął przez zaciśnięte zęby.
- A, a, a, a - pokiwałaś w jego stronę palcem. - Nie ma tak dobrze, moja Rozkosz ma na Ciebie ochotę teraz, nie mamy czasu na podniecanie Jerrego w taki sposób.
- Skoro tak stawiasz sprawę to... - powiedział, podniósł się i położył Cię na poduszki. Tego się nie spodziewałaś...
     Sam musi sobie zdjąć bokserki, bo ty o nich zupełnie zapomniałaś. Obserwujesz jego wielkiego członka, podnosisz się że patrzeć jak Justin powoli go w Ciebie wkłada. Lecz gdy On jest w środku znowu opadasz na pościel, a twoje ciało wygina się. Justin także przymknął oczy i teraz przyspieszył. Chwycił twoje nogi w kostkach i założył sobie na ramiona. Wszedł głębiej i poczułaś jak Jerry rozkoszuje się twoim ciałem od środka. Posuwał się w górę i w dół, a ty poruszałaś się w tym samym rytmie razem z nim pchana biodrami seksownego partnera.
- Justin pocałuj mnie - chwytasz go za kark i przyciągasz jego głowę do swojej jednak on Cię nie całuje tylko muska twoje rozchylone wargi. Ewidentnie sobie z Tobą pogrywa z uśmiechem na twarzy. - Pocałuj mnie natychmiast!
- Jeszcze jakiś rozkaz Kochana? - powiedział, pchnął Jerrego głębiej w twoje ciało.
- Ouć... - jęknęłaś, a Justin się zaśmiał i najpierw delikatnie przejechał językiem po twojej dolnej wardze a dopiero potem wbił się w nią z impetem.
     Całował namiętnie, zdecydowanie bardziej upodobał sobie twoją dolną wargę i to ją dręczył cały czas pocałunkami. Dręczył może to złe słowo bo ta udręka była podniecająca i sprawiała że twoje ciało... całe ciało czuło się w pełni spełnione i zaspokojone. Jednak dla Justina ciągle było mało. Opuścił twoje nogi nie przerywając ponętnego tańca waszych ust i zaczął poruszać biodrami szybciej i bardziej energicznie. Jego wargi momentalnie się rozchyliły, oddech przyspieszył i słyszałaś jak cicho jęczał prosto w twoje usta.
- Jestem blisko Skarbie... - wyszeptał i znowu wbił się w twoje usta.
     Teraz dyszał prosto do twojego gardła, czułaś jego ciepły miętowy oddech. Orzeźwiający i podniecający. Justin przyspieszył jeszcze bardziej, poczułaś jak emocje i twoja rozkosz pragną w Tobie eksplodować...
- Mmmm Justin, zaraz wybuchnę - powiedziałaś a on się uśmiechnął.
     Tym razem wasze wargi już się nie połączyły, jęczałaś głośno razem z Bieberem tylko że on zdecydowanie ciszej od Ciebie. Położył gorącą dłoń na twojej piersi, wchodząc w Ciebie głęboko i wykonując w środku koliste ruchy Jerrym.
- TAAAK, JUSTIN. AAAAAA!! - zaczęłaś krzyczeć i po chwili obydwoje doszliście wśród swoich jęków, drżąc... Justin powoli uspokoił swój oddech i położył się obok Ciebie, przytulił się i leżeliście tak dosyć długo... ty zasnęłaś a Justin poszedł się wykąpać.

sobota, 9 lutego 2013

Zew natury cz. 4



- Nie zaliczyliśmy jeszcze wędkowania, pamiętam o tym nadal. Trzeba to szybko nadrobić... - powiedziałem.
- Ohh, tak wędkowanie!! - jej oczy aż się zaiskrzyły. jak można się tak podniecać łowieniem ryb.
- To co chwytamy za sprzęt i idziemy na pomost?
- Ty się jeszcze pytasz? - poszła do samochodu i za chwilę stała z całym oprzyrządowaniem do wędkowania w dłoniach podniecona. - Dalej łap wędkę i idziemy, rybki nie będą na nas wiecznie czekać...
     No cóż musiałem robić co każe, bo było jej bardzo spieszno. Wziąłem od niej wędkę i ruszyliśmy w stronę jeziorka. Szliście chwilę w lesie i nie minęło 5 minut jak otworzył się waszym oczom widok pięknego nie dużego jeziorka z ustronnym pomostem. Szum drzew, śpiew ptaków... to było niesamowite miejsce.
- Jak tu pięknie... - powiedziała.
     Chwyciłem ją za rękę i weszliśmy na pomost. Przeraźliwie skrzypiał ale i tak wyglądał na stabilny. U sadowiliście sie na jakiego końcu, przygotowaliście wędki do haku przyczepiając kawałki ciasta. Zamachnęliście się wędkami i wyczekiwaliście... Po chwili czekania podczas której kompletnie nic się nie działo usiedliście.
- Ale tutaj jest masa ryb... - powiedziała maruda znudzonym głosem.
- Wiesz... tutaj nigdy nie było zbyt dużo ryb. Dzisiaj tafla wody jest wyjątkowo gładka, nie liczyłbym na wielkie łowy - odrzekłem, patrząc w jej piękne zielone oczy.
     W pewnym momencie jednak coś nagle pociągnęło z impetem za wędkę Ani, tak energicznie że pociągnęło ją w stronę jeziora. Obydwoje wstaliśmy, odłożyłem swoją wędkę i obydwoje trzymaliśmy teraz jej wędki. Ta sztuka była silna i ciągnęła uparcie. Po 2 minutach, które ciągnęły się godzinami, w końcu wspólnie udało się wyciągnąć z wody tego potwora. Karp... Jednak nie byle jaki, ten okaz miał ponad 30 kg i mierzył spokojnie z pół metra. Miotał się po pomoście i zaraz spadłby do wody. Musiałem działać szybko, wyciągnąłem z kieszeni młotek do gwoździ, zamachnąłem się i uderzyłem karpia prosto w łeb. Ania odwróciła głowę, widok był rzeczywiście bardzo niemiły dla oczu. Krew wytrysnęła potokiem prosto na mnie... No, ale cel został osiągnięty karp zamarł w bezruchu, już raczej na zawsze.
- Ja go zaniosę na nasz kemping, obmyję się i zaraz wrócę. Nie otwieraj oczu bo jestem cały we krwi, to raczej niezbyt fajny obrazek.
- Okej, zaczekam może coś wyłowię - powiedziała nie odsłaniając oczu.
     Chwyciłem tą bestię i zaniosłem pod namiot. Po paru minutach byłem spowrotem przy niej. Nic nie złowiła. Wziąłem wędkę i usiadłem obok niej w ciszy czekając aż coś chwyci...
     Po 10 minutach zupełnej ciszy i spokoju także w wodzie odparłem:
- Wiesz chyba wrócimy, bo nic nie łapie i nudy są straszne...
- Tak, to dobry pomysł. Tam będzie o wiele ciekawiej... - uśmiechnęła się pokazując swoje białe zęby i mrugnęła okiem.
     Chwyciłem szybko za sprzęt, bo wyczułem co się święci... Zeszliśmy z pomostu i ruszyliśmy przez las. Szliśmy w ciszy, a ja cały czas się na nią patrzyłem. Wyglądała naprawdę zjawiskowo, teraz to zauważyłem. Luźna koszulka, która gładko opadała na jej szczupłe ciało ale uwydatniająca krągłości i z lekkim dekoltem.
- O czym myślisz? - zapytałem patrząc prosto w jej oczy, łatwo było w nich dostrzec iskry.
     Jedyną jej odpowiedzią było przygryzienie wargi...
     Natychmiast oszalałem, wyrzuciłem wędki z rąk i przygwoździłem ją do pobliskiego dębu. Chyba się tego nie spodziewała bo otworzyła oczy szerzej, ale widać było także że to lubi.
- Jeśli chcesz żebym się na Ciebie momentalnie rzucił bez opamiętania to przygryzanie wargi jest bardzo dobrym sposobem - powiedziałem do niej ściszonym głosem. Znowu przygryzła wargę tym razem mocniej... - PRZESTAŃ. TO. ROBIĆ.
     Chciała tego, zdecydowanie, tu i teraz. Zdarłem z niej tą koszulkę, a ona lekko rozszerzyła usta. Od razu się w nie wpiłem z impetem. To nie był delikatny pocałunek. To był pocałunek przejawiający wielkie pożądanie. Ona pragnęła mnie, ja pragnąłem jej. Obydwa nasze ciała chciały się złączyć, tu i teraz. Natychmiast... Przerwałem pocałunek i położyłem swój palec delikatnie na jej krwiście czerwonych ustach, przesunąłem go po nich powoli w prawo i w lewo potem przesunąłem go po jej brodzie, zmierzałem nim niżej i niżej po szyi aż do dekoltu. Chyba jej się to spodobało bo znowu rozszerzyła usta i była we mnie wpatrzona jak zahipnotyzowana.
- Justin pocałuj mnie... - powiedziała przymykając oczy.
     Spełniłem jej życzenie, całowałem ją namiętnie i zdjąłem jej stanik.
- Proszę, zdejmij spodnie Kochanie, On już czeka... - wyszeptałem.
     Od razu bez zastanowienia spełniła moją prośbę, a ja zabrałem się za swoje spodnie i ściągnąłem swój T-shirt.
- Yeah Bejb - szepnęła gdy zobaczyła mój kaloryfer, on zawsze na nią działał... przybliżyła się do mnie i najpierw złożyła krótki ale zmysłowy pocałunek na moich rozwartych ustach, a potem zaczęła całować moją klatę, niżej i niżej...
     To było miłe, przyznaję... Gdy zaś natknęła się na przeszkodę w postaci bokserek od razu zerwała je ze mnie. Gdy Go zobaczyła najpierw ucałowała czubek, a potem włożyła go szybko do ust. Nie spodziewałem się tego.
- Mmmmh... tak... - cicho wyszeptałem, a moje ciało przeszył dreszcz rozkoszy. Jednak po chwili wyciągnęła go z ust. - Teraz pokażę Ci, że jestem najlepszy...
     Ściągnąłem jej majtki i bez ostrzeżenia włożyłem w nią palec. Jęknęła... Włożyłem palec w jej usta i za chwilę powoli go wyciągnąłem, była tak podniecająca... Jej oczy, które cieszyły się każdym moim ruchem i napawały się nim. Jednakże wiedziałem jakie ruchy chciały zobaczyć te oczy, wiem co na nie najbardziej działa.
- Czy moje Kochanie było grzeczne i zasłużyło na nagrodę? - zapytałem się jej, od razu zauważyłem jak źrenice się powiększyły i zaświeciły.
     Przygryzienie wargi i powolne uwolnienie jej z władzy zębów...
- Uhhh, przestań...
     Chwyciłem Jerry'ego i włożyłem w Jaskinię Rozkoszy, a ciało które posiadłem w tym momencie od razu zadrżało. Wykonywałem ruchy tak jak trzeba, szybko i zdecydowanie, wiedziałem że to jest to co lubi. Odchyliła głowę... Przybliżyłem się do niej i całowałem jej szyję, a ona chwyciła się mocno drzewa nad głową. Wszedłem jeszcze głębiej do środka nadal całując jej szyję delikatnie.
- Taak Bieber, pokaż co potrafisz...
- Chcesz tego? Mam Ci pokazać co potrafię? - powiedziałem i zacząłem całować jej usta.
     Złapałem ją w talii i wbiłem się w nią głęboko, wchodziłem i wychodziłem rytmicznie i z każdym następnym razem bardziej zdecydowanie. Zaczęła poruszać biodrami analogicznie ze mną dodatkowo nimi kręcąc. Szalała razem ze mną, dzikie tango... tak to by można nazwać. Puściła drzewo i skrzyżowała ręce na moim karku przyciskając mnie bardziej do swych ust. Tym razem Go nie wyciągałem, cały czas zwiedzał jej ciało i z każdą chwilą rozpalał w nim promień coraz większy. Jej oddech zaczynał coraz bardziej przyspieszać. Byłem tak blisko jej ciała, czułem jej bicie serca, jej ciepło, jej ruchy biodrami na sobie. To było coś wspaniałego. Nasze ciała bardzo się pragnęły, były spragnione rozkoszy, pożądanie było wszędzie w powietrzu, las jakby zamilkł chcąc wsłuchać się w twa ciała pogrążone bez pamięci w podnieceniu, w gorączce...
- Nie przestawaj proszę - wyrwała się moim ustom i wykrzyczała.
     Włożyłem rękę w jej gęste włosy, uwielbiałem je, można w nich było utonąć i się zgubić. Złączyłem nasze rozpalone czoła razem i wpatrywałem się w jej oczy, speszyło ją to trochę i spuściła wzrok, podniosłem jej brodę i pocałowałem. Przyspieszyłem z Miłością w Jaskini... złapałem się jej włosów mocniej i wszedłem głęboko poruszając Jerry'm tylko delikatnie w przód i w tył. Dziewczyna dyszała prosto we mnie, czułem jej gorący oddech w sobie. Przyspieszyłem jeszcze bardziej i poczułem że zaraz wybuchnę...
- AAA... Justin ja zaraz dojdę...
- Ja też... - ledwie wypowiedziałem te słowa przez rozkosz, która opuszczała moje ciało.
     Nasze ciała rozkołysały się razem i nie minęła minuta kiedy obydwoje zaczęliśmy głośno jęczeć, poruszaliśmy się szybko i... wulkan wybuchł, eksplodował w nas, epicentrum było w nas. Wstrząsnęło nami dogłębnie. Wyszedłem z jej ciała i przez dłuższy czas próbowaliśmy uspokoić nasz oddech.
- Ahhh, to było... nie mam słów - powiedziałem, przymknąłem oczy i ucałowałem ją w czoło. - Dziękuję...

Zew natury cz. 3


Justin's POV

     Było ciemno, więc wyciągnąłem latarkę z kieszeni aby cokolwiek zobaczyć, coś jednak dosłyszałem:
- Kurwa, co żeś narobił czubie! - był to kobiecy głos i słyszałem go niedaleko siebie.
     Zapaliłem latarkę i to co zobaczyłem wyglądało dosyć strasznie...
     Czerwone Audi A7 uderzyło prosto w drzewo zaraz obok mojego Jepp'a... Alfred wyszedł chwiejnym krokiem z samochodu sprzed miejsca kierowcy. Przy zderzaku stała dziewczyna, około 19 lat, ładna. Dokładnie badała jak bardzo zniszczony jest samochód. Z pierwszych obserwacji wyglądała na trzeźwą. Oparty o nią stał Fredo, ledwo trzymał się na nogach...
- Eyy, co tu się dzieje?! - krzyknąłem.
     Fredo już leżał na ziemi i raczej nie można było spodziewać się odpowiedzi.
- Chodź mi z nim pomóż, przenieśmy go do namiotu - powiedziała laska, podbiegłem i chwyciliśmy go razem i przenieśliśmy go do namiotu wspólnie na barkach. Usłyszałem jak Ania się przebiera. Po tym jak już Alfredo leżał spokojnie zawinięty w śpiwór odezwałem się do dziewczyny:
- Zaczekaj przed namiotem ja za chwilę przyjdę i porozmawiamy.
- Okej zaczekam.
     Odpiąłem zamek do naszej "mini" sypialni w "mini" namiocie i ujrzałem swoją piękną dziewczynę niestety ubraną...
- Skarbie nic takiego się nie stało, ubierz się z powrotem do spania bo nie ma sensu robić większego zamieszania. To tylko Alfredo który zabalował z jakąś dziwną dziewczyną i rozbił samochód o drzewo obok namiotu. Nikt nie ucierpiał i wszyscy są cali, więc połóż się a ja do Ciebie dołączę tylko dowiem się więcej od tej dziewczyny - powiedziałem spokojnie i przytuliłem ją, bo wyglądała na bardzo zdenerwowaną.
- Tak się przestraszyłam, bałam się że to jakieś dzikie zwierzę... - wyszeptała łamiącym się głosem.
- Naprawdę jest dobrze i nie musisz się martwić, zaraz tylko dowiem się co to za laska i co oni tutaj robią... Zaraz wracam i chcę Cię widzieć jak leżysz pod śpiworem.
- Wracaj szybko.
     Szybki pocałunek i wyszedłeś.
- Hej jestem Justin. Skąd wyście się tu wzięli, strasznie na wystraszyliście i jak to się stało że on w tym stanie prowadził - zapytałem się 19-latki, która stała oparta o drzewo zamyślona. Podszedłem do niej.
- Hej, mam na imię Kora - uścisk dłoni. - Alfred uparł się by odwiedzić swojego "niggasa", wiedział gdzie jesteś. Chciał koniecznie prowadzić a ja mu mówiłam i go ostrzegałam - powiedziała. Była bardzo przygnębiona. - Dobrze, że w ogóle przeżyliśmy tą jazdę i skończyło się na wgniecionej masce. Co i tak nie zmienia faktu, że i tak będę nieżywa jak wrócę do domu a rodzice się dowiedzą...
- Kornelio, jak się poznaliście? Fredo mi o Tobie nie wspominał -powiedziałem, próbując sprowadzić rozmowę na inne tory.
- Nie zdążył, poznaliśmy się wczoraj na ostrej imprezie. Alkohol, głośna muzyka, masa ludzi, sama też wypiłam nie mało i tak się stało że trafiliśmy do łóżka. No, ale chyba jednak czuję do niego więcej. Musze tylko pogadać z nim poważnie o alkoholu, bo go wykończy kiedyś...
- Przyjaźnimy się ja i Alfredo i wiele razy mu mówiłem że przesadza z procentami, ale no jest wyjątkowo upartym człowiekiem. Mam wielką nadzieję, że ty na niego podziałasz... - jest wspaniałym przyjacielem, traktuję go jak brata ale już nie umiem na niego zadziałać w żaden sposób. - Teraz jednak musisz odpocząć, to był ciężki wieczór dla Ciebie, przyda Ci się głęboki sen. Odpoczniesz a rano pogadam jeszcze z nim o tym wszystkim.
- Tak, sen to dobra alternatywa. Jestem wykończona i ledwo jeszcze stoję.
     Weszliśmy do namiotu, ona weszła do Alfredo, a ja do swojej Ukochanej. Leżała przykryta kocami, ale oczy miała otwarte.
- Poznali się na imprezie wczoraj. Chyba jest między nimi coś więcej, ale wygląda na dobrą dziewczynę. Jest dobrą partią dla tego wariata - powiedziałem wyprzedzając jej pytania. Rozebrałem się i przywdziałem pidżamę i położyłem się obok niej.
     Objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się bliżej kładąc na mnie swoją głowę. Po chwili już spała.
     Co ten Alfredo ze sobą robi, dlaczego jest taki uparty? Czy nie może czasami trochę spuścić z tempa i zachowywać się odpowiednio do swojego wieku... Krążyło mi w głowie wiele myśli, ale bliskość mojej dziewczyny i ciepło jej ciała sprawiło, że też zasnąłem...


     Tego samego dnia rano.

     Mój sen nie był spokojny, obudziłem się mokry a Ani nie było obok. Leniwie opuściłem ciepłe koce i ubrałem się. Wyszedłem na powietrze. Było ciepły poranek i wiał lekki orzeźwiający wiatr. Zdziwiłem się bo wszyscy byli już na nogach i zajadali się konserwami przy namiocie. Podszedłem do swojego Skarba.
- Dzień dobry Kochanie - powiedziałem i ucałowałem ją w policzek.
- Hej, długo spałeś i nie chcieliśmy Cię budzić.
     Przywitałem się ze wszystkimi i zasiadłem do bardzo pysznego śniadanka... Konserwy, mmm... wprost wyśmienite danie...
- Fredo chodź porozmawiamy - powiedziałem do niego gdy skończyliśmy jeść. Odeszliśmy dalej i usłyszałem jak dziewczyny rozmawiają o jakiejś nowej kolekcji butów... Szybko znalazły wspólny temat do rozmów, kobiety...
- Pewnie teraz chcesz mi wygarnąć, co? - odezwał się, gdy byliśmy w takiej odległości że dziewczyny nas już nie słyszały.
- Nie możesz tak dłużej postępować, nie widzisz tego że zachowujesz się jak szczeniak? Ile jeszcze ludzi do siebie zrazisz, ile czasu minie zanim w końcu spostrzeżesz się że źle postępujesz?... - powiedziałem podnosząc głos.
- Jest mi po prostu czasami ciężko, pewnych spraw nie potrafię opanować i sięgam po kieliszek żeby odreagować...
- Powiedzieć Ci jaki jest dobry sposób na odreagowanie? Jak dla mnie to sex, porządny i wykańczający. Taki sex, że gdy skończysz nie chce Ci się nic więcej jak tylko zamknąć oczy i zasnąć głębokim snem - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Pogadałem trochę z tą Kornelią i naprawdę wygląda na porządną dziewczynę, myślę że powinieneś się zaangażować w ten związek. Dobrze Ci to zrobi.
- Czuję coś do niej, to raczej nie jest zauroczenie... I skoro już rozmawiamy o sexie to z nią... był zajebisty - powiedział i uśmiechnął się zbójecko.
- Oj Fredo, Fredo... Kiedy się zmywacie, bo wiesz... mamy z Anią romantyczny weekend z dala od zgiełku a wy nam trochę przeszkadzacie... - nie chciałem być nie miły, no ale czasami jestem po prostu zbyt szczery.
- Wyganiacie nas tak? Nie no ale tak na serio to planowaliśmy po śniadaniu się zmywać więc zaraz spadamy.
     Wróciliśmy do dziewczyn, które teraz zajęte były rozmową o jakiejś komedii romantycznej.
- No i on wtedy podszedł do niej i powiedział "Ey, ty laska niezłe masz zderzaki, moja chata jest wolna może wpadniesz?..." HAHAHAHA - zaśmiała się Ania bardzo przejęta rozmową o filmie.
- Kora my się już będziemy zbierać...
- Aaa, no tak rzeczywiście - powiedziała Kornelia spoglądając na zegarek. - No to do następnego.
- Do następnego, miło było Cię poznać - powiedziałem i przytuliłem ją na pożegnanie. - Trzymajcie się i jedźcie spokojnie.
- Miłego weekendu brachu!
- Fredo pamiętaj masz super dziewczynę obok i nie zmarnuj tego - szepnąłem do niego żeby dziewczyny nas nie usłyszały.
- Możesz być pewien że nie zmarnuję - odpowiedział i uśmiechnął się.
     Wsiedli do samochodu i tym razem Kora zasiadła za kierownicą i chwała Bogu. Pomachaliście im na pożegnanie i odjechali...
- No i nareszcie znowu sami... - uśmiechnąłem się do Ani i pocałowałem ją.