1. http://www.twitlonger.com/show/n_1rjgjm3
2. http://www.twitlonger.com/show/n_1rjgjok
3. http://www.twitlonger.com/show/n_1rjgkah
4. http://www.twitlonger.com/show/n_1rjh35o
5. http://www.twitlonger.com/show/n_1rjh3ba
6. http://www.twitlonger.com/show/n_1rjh3se
7. http://www.twitlonger.com/show/n_1rjhknt
ENJOY :)
niedziela, 31 marca 2013
piątek, 29 marca 2013
Garderoba zakrapiana pożądaniem
Wszyscy wiemy jak wspaniała energia panowała na koncercie Justina w Łodzi, jednak nikt z nas nie wie co działo się za kulisami...
*********************************************************************************
Ten tłum, ta energia, to uczucie kiedy stało się w tym miejscu... całe życie codzienne znikało w tych momencie, wszystkie sprawy które były ważne i problemy, z którymi muszę się mierzyć każdego dnia, uciekały w daleki kąt... liczyli się tylko oni, najwspanialsi fani na świecie... BELIEBERS. Kochałem ich całym swoim sercem, usłyszeć tysiące ludzi skandujących moje imię i śpiewających moje piosenki to było uczucie, którego nie da się opisać słowami. Dla takich chwil się żyje, po to by móc poczuć to rozkoszne ciepło w sercu.
- Dziękuję wam wszystkim, za to że jesteście i że mnie wspieracie w każdej chwili mojego życia, czy to dobrej czy złej. Kocham was i zawsze będę przy was. Polscy Beliebers... daliście czadu, zapamiętam ten koncert i spodziewajcie się mnie wkrótce - ukłoniłem się lekko i klaszcząc nad swoją głową opuściłem scenę i wszedłem za kulisy.
Cała ekipa klaskała i gratulowała mi fantastycznego koncertu.
- To było coś niesamowitego, oni tutaj cię naprawdę uwielbiają... - Alfredo poklepał mnie po plecach.
- Dzięki Fredo, to był naprawdę super koncert, musimy tutaj jeszcze wrócić w przyszłości. A teraz idę się ogarnąć i jedziemy do Niemczech.
- Nie mamy zbyt wiele czasu, więc nie wciągaj się za bardzo - uśmiechnął się jakoś dziwnie.
- W co mam się... - nie zdążyłem dokończyć, a on już gdzieś sobie poszedł. Jednak coś w tym jego uśmiechu i sposobie wypowiadania słów... nie chodziło mu o ogarnięcie się, ale... machnąłem na to ręką.
Popchnąłem drzwi z napisem "Justin Bieber's room" i zakluczyłem je od środka.
Przeszedłem przez pokój i usiadłem przy stoliku, nad którym było duże lustro a na stoliku leżała masa listów od fanów. Postanowiłem poczytać parę zanim pójdę się odświeżyć.
Zastanawiam się pisząc ten list, czy kiedykolwiek zostanie przez Ciebie przeczytany... Chcę w nim przekazać to wszystko co czuje moje serce do Ciebie. Chcę Ci podziękować Justin za wszystkie łzy, które wycierałeś z moich policzków swoimi piosenkami, za wszystkie uśmiechy jakie pojawiły się na mojej twarzy po zatopieniu się w słowach, za nadzieję na lepsze jutro, za wiarę we własne możliwości i...
Poczułem jak smukła dłoń spoczęła na moim ramieniu a zaraz potem poczułem czyjś ciepły oddech przy swoim uchu. Podniosłem wzrok i zobaczyłem ją... w szlafroku i z mokrymi włosami.
- Hej Justin... - wyszeptała zmysłowym głosem, podczas gdy jej ręka zaczęła powoli opadać w dół. - Tęskniłeś?
- Co ty tutaj robisz Skarbie? - wstałem od razu całkowicie zaskoczony jej obecnością. Mocno ją przytuliłem odrywając jej stopy lekko od podłogi. Jej mokre włosy pieściły delikatnie moją szyję. - Jak ty tutaj trafiłaś?
- No wiesz... stęskniłam się za swoim gorącym kochankiem - powiedziała uśmiechając się i całując mnie namiętnie.
Oddałem pocałunek, ale po chwili zauważyłem jak jej ręka szybuje w stronę sznurka od szlafroka, bawi się nim.
- Jane, czekaj czekaj - przerwałem pocałunek i położyłem palec na jej wargach, powstrzymując ją przed ponownym atakiem na moje usta. - Co ty wyprawiasz, przecież naokoło jest pełno ludzi, usłyszą nas i będę na okładkach wszystkich szmatławców na świecie! Już widzę te nagłówki... "Justin Bieber pieprzy się ze swoją Ukochaną w otoczeniu całej ekipy".
- Oj przestań być taki sztywny... Gdzie się podział ten szaleniec, który uwielbiał pokazywać swoje ciemne i dzikie oblicze w każdym miejscu - jej oczy zrobiły się przyciemnione i błyszczące, pełne pragnienia. - Co cię oni obchodzą, jesteś człowiekiem, każdy to robi. Poza tym ja... postaram się być... cicha jak myszka.
- Haha żarty sobie stroisz? Obydwoje dobrze wiemy, że nie wytrzymasz nawet paru minut - spojrzałem na nią badawczo.
Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, jej dłoń błądziła niepewnie po materiale mojej koszulki.
- Shit, zabiją mnie... ale nie potrafię ci odmówić, za bardzo oddziaływujesz na moje ciało - uśmiechnęła się lekko i już ponownie zaczęła rozpinać sznurek szlafroka. - Zostaw go! Ja się tym zajmę...
Uśmiechnąłem się zadziornie, chwyciłem ją zdecydowanie w pasie i przyciągnąłem mocno do siebie. Płomienie w naszych oczach zbiegły się, przez rozchylone usta wydobywały się ciche dźwięki niecierpliwości i pożądania.
Odgarnąłem jej włosy powoli, mój wzrok chwiał się pomiędzy jej źrenicami a wargami, które krzyczały w moją stronę bezgłośnie "Uderz w naszą stronę, pochyl się, rzuć się i zrób to w jak najlepszy sposób". Nie miałem wyboru musiałem je zaspokoić, ale myśli o tym co z tą niecierpliwą dziewczyną zrobię bardzo mnie nakręcały do działania.
Zbliżyłem swoje rozgorączkowane wargi do jej, poczułem lekki podmuch ciepłego oddechu wprost w stronę mojego gardła, uczucie to rozpalało mnie, nie wytrzymam już dłużej...
Nasze wargi dotknęły się nagle, drżące, zachwiane pomiędzy linią przejmującej namiętności a gotującego się w nas cierpienia spowodowanego czekaniem.
Złączyły się w końcu, wirowały w szalonym tańcu, dysząc, opadając coraz niżej w głębiny intensywności i rozkoszy jakiej nie zaznała jeszcze żadna dusza na tym świecie. Tylko my, w tym pokoju, nasze spragnione usta, rozdygotane ciała, zakłopotane ręce nie wiedzące gdzie mają znaleźć dla siebie miejsce, aż po języki miotające się zawzięcie w szaleńczej desperacji. Chciały więcej, my chcieliśmy więcej.
- Justin... - jęknęła bezwładnym głosem z przymkniętymi z rozkoszy oczami.
Zerwałem z niej agresywnie biały szlafrok i wyrzuciłem w daleki kąt pokoju by już nie mógł więcej okryć jej nieziemskiego ciała.
Podniosłem Jenę do góry, łącząc ponownie nasze wargi położyłem ją szybko na czerwoną kanapę. Patrzyła na mnie czekając na każdy mój kolejny ruch, dotyk... z zaciekawieniem i utęsknieniem.
Zdjąłem koszulkę, spodnie, zrzuciłem bokserki cały czas obserwując jej oczy.
Opadłem na jej rozpalone do czerwoności ciało, a czerwona skóra sofy groźnie zaskrzypiała, ugryzłem jej dolną wargę przymykając oczy, jęknęła wijąc się pode mną.
- Proszę, nie zatrzymuj się - szepnęła, uśmiechnąłem się i chwyciłem jej nabrzmiałą pierś, zaskoczona tym nagłym dotykiem odchyliła głowę do tyłu, ciało uniosło się do góry wibrując gwałtownie.
Pochyliłem się nad jej szyją, całowałem delikatnie kawałek po kawałku smakując każdej części jej skóry. Zassałem duży fragment, zamknąłem oczy wczuwając się i ssałem nieprzerwanie. Po chwili odsunąłem się by móc popatrzeć. Zaczęła tworzyć się w tym miejscu wielka soczysta malinka pokryta malutkimi krwiście czerwonymi kropkami. Złożyłem na niej czuły pocałunek. Idąc dalej ze swoimi ustami i spojrzeniem brnąłem drogą w dół, dekolt, pierś, sutek, brzuch, pępek. Jena jęczała głośno, zbyt głośno, więc musiałem uciszyć ją swoją dłonią podczas gdy koniuszki palców drugiej ręki krążyły po miejscach naznaczonych moimi namiętnymi pocałunkami, masując je, pieszcząc...
Podniosłem się do góry zatrzymując się nad jej oczami. Zdjąłem rękę z jej ust.
- Potrzebuję jej, ale nie możesz wydać żadnego dźwięku. Zrozumiałaś? - popatrzyłem na nią pewny siebie i udający groźnego.
W odpowiedzi otrzymałem niepewne kiwnięcie głową. Sprzedałem jej krótki pocałunek zanim ponownie schyliłem się w dół coraz bliżej centrum całej rozkoszy mojej ukochanej.
Gdy byłem już przy tej Jaskini jedno spojrzenie wystarczyło bym widział jak oczekuje... aż położę na niej swoje usta, jak zacznę ją pieścić. Spojrzałem w górę i spotkałem wzrok Jane, oczy jej były szeroko otwarte, tęczówki ciemne, źrenice rozedrgane. Nie lubię torturować ludzi, na których mi zależy.
Przyłożyłem najpierw delikatnie wargi do łechtaczki, a swoją dłoń po ciele Jeny skierowałem do jej ust. Gdy tam dotarła zanurzyłem palec w jej gardle. Niezwłocznie zaczęła go ssać, była strasznie dzika i napalona. Niezmiernie podniecające uczucie...
Uśmiechnąłem się szeroko i uniosłem głowę.
- Wystarczy dziewczyno... - jęknąłem bez tchu po czym wyjąłem palec z jej ust.
Nie czekając od razu wsunąłem go w nią. Wszedł gładko, była niesamowicie wilgotna. Nie mogłem się doczekać momentu, kiedy mój stwardniały kolega wepchnie się w otchłań jej spragnionej rozkoszy Jaskini. Pocałowałem jej łechtaczkę, dziewczyna zaczęła wiercić się na kanapie i przybliżała swoje łono do moich ust, wysunąłem język i zacząłem po łechtaczce kręcić nim powolne koła.
- Zaraz krzyknę Justin, ja już nie wytrzymam... Nie dam rady... - czułem, że te słowa ledwo wypłynęły z jej ust.
Wyciągnąłem palec, byłem zawiedziony bo dopiero zacząłem.
- W takim razie, chyba przejdziemy od razu do rzeczy - szepnąłem wprost do jej ust.
Złapałem Jerrego w dłoń i wsunąłem go do Jaskini przymykając oczy z rozkoszy, Jane od razu zaczęła drżeć i głośno oddychać. Chwyciłem poduszkę spod jej głowy.
- Masz, trzymaj - z lekkim wahaniem wzięła ją ode mnie, pochyliłem się nad jej twarzą patrząc w jej pytające oczy. - Teraz zakryj nas nią, by nikt nie mógł nas usłyszeć.
Bez słowa zrobiła to co jej poleciłem, a ja bez chwili wyczekiwania zacząłem poruszać biodrami w przód i w tył powoli, oparłem swoje czoło na jej.
Pod poduszką było strasznie duszno, nasze oddechy z każdą sekundą, z każdym moim kolejnym pchnięciem stawały się bardziej przyspieszone i gwałtowne. Zatopiłem swoje wargi w jej rozgrzanych ustach czując jak szybko oddycha. Złapałem jej ciało po bokach wbijając się w nią mocniej i głębiej, od razu przerwała pocałunek i z otwartymi ustami krzyczała. Moje rozpalone ciało stykało się rozkosznie z jej stojącymi sutkami, wygiętym w rozkoszy brzuchu i zawsze spragnionym łonem. Poruszałem się w niej gwałtownie. Kanapa skrzypiała niemiłosiernie. Jednak jej skrzeczenie i uczucie wirowania razem z nami było także dodatkowym bodźcem, który mnie podniecał.
Oddychałem ciężko i nierówno, oczy miałem zamknięte będąc w stu procentach skupionym na zapewnieniu jak największej przyjemności swojej partnerce. Zahaczyła ona w pewnym momencie o moje usta, więc otworzyłem oczy. Uśmiechała się promiennie i patrzyła mi głęboko w oczy.
- Coś się stało Kochanie? - zapytałem.
- Tak Bieber... - uśmiech nie zniknął ani na chwilę z jej twarzy. - Pocałuj mnie...
- Oh Jena - zaśmiałem się i pocałowałem ją romantycznie.
Nie minęła minuta gdy przerwała pocałunek.
- Jest jeszcze coś... - odczekała sekundę czy dwie zanim kontynuowała - strasznie tu niewygodnie pod tą poduszką, czuję się jak ściśnięta w jakiejś klatce.
- Masz rację - przytaknąłem. - Chrzanić to.
Chwyciłem poduszkę z jej rąk i rzuciłem.
- Co mi tam gazety. I tak będą pisać.
Uśmiechnęła się, zawinęła dłonie wokół mojej szyi i pocałowała mnie.
Ująłem jej ciało, wsuwając ręce pod nią kładąc na jej plecach. Ponownie zacząłem swój rajd w niej. Jerry jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, wpychał się coraz głębiej doprowadzając mnie do szaleństwa.
- Jena... Kocham Cię... - jęknąłem.
Dziewczyna złapała mnie za włosy pociągając za końcówki i odchyliła głowę drżąc pode mną.
- No dalej mała, dojdź dla mnie... - szepnąłem, całowałem ją namiętnie i poruszałem się szybko zagłębiając się głębiej w czeluście jej Jaskini. Obydwoje drżeliśmy zatapiając się w swoich ramionach i w rozkoszy przejmującej kontrolę nad naszymi ciałami.
- Justin ja... - wydusiła po czym wysunęła ciało w górę i osiągnęła orgazm wśród jednego przeciągłego jęku.
Złapałem jej pierś w rękę i całując ją po policzku a potem w usta zamknąłem oczy i sperma wypełniła przestrzeń w niej.
Opadłem głową na oparcie sofy tuż za głową Jeny dysząc głośno, poczułem jak całuje moją klatkę piersiową.
- Dziękuję - szepnęła cicho.
Pochyliłem się i pocałowałem ją namiętnie.
sobota, 16 marca 2013
Pod okiem rodziców
- Wchodźcie, wchodźcie - mama zawołała z szerokim uśmiechem na twarzy. - Kolacja już na stole.
- Hej mamo - uściskałem ją mocno i dałem buziaka w policzek. - Przedstawiam Ci moją piękną dziewczynę, to jest Joanne, Jen to jest moja mama Pattie - przywitały się, rzucając się sobie w ramiona.
- Naprawdę miło mi panią poznać, Justin wiele mi o pani mówił - uśmiechnęła się Jen.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy... No ale chodźcie już chodźcie, bo Jeremy nie znosi być głodny - wprowadziła nas do holu a potem weszliśmy na prawo do salonu.
Tata siedział na kanapie, a moje rodzeństwo biegało po całym pokoju krzycząc w niebo głosy porwane w wir zabawy.
Gdy mnie zobaczyli od razu rzucili mi się do nóg, przytuliłem je mocno, te moje kochane słodziaki... tata wstał z kanapy i przywitał się krótkim przytuleniem i pocałunkiem w policzek z Jenną.
- To mój tata, a to tato moja laska Jen - Jeremy się lekko uśmiechnął przerywając uścisk, a Anna rzuciła mi gniewne spojrzenie. - Dziewczyna znaczy się... - jestem pewien, że się zarumieniłem.
- Ahh, ten nasz syn - zaśmiała się Pattie za moimi plecami, złapała mnie za bark i ucałowała w policzek.
- Mamo przestań... - odsunąłem się natychmiast i wytarłem policzek. - Robisz mi... siarę - podkreśliłem ostatnie słowo syknięciem.
- Mamy od tego są, młody chłopcze - zmierzwiła mi włosy.
Cała rodzina pękała ze śmiechu, a ja chciałem się zapaść pod ziemię.
Jednak Jen też się śmiała, więc nie powstrzymałem się i także uśmiechnąłem się lekko. Podszedłem do niej i złapałem ją w talii.
- Dobra kochani, wszystko fajnie ale ja już jestem strasznie głodny - powiedział Jeremy i chwycił się za brzuch.
- Cały Jeremy... - Pattie się uśmiechnęła. - Siadajmy siadajmy, bo ojciec zaraz padnie z głodu.
Zajęliśmy miejsca przy stole śmiejąc się głośno.
- I jak się wam wiedzie słodziaki? Justin dobrze się odnosi w stosunku do Ciebie? - zapytała Pattie mierząc mnie wzrokiem.
- Tak, Justin jest idealnym chłopakiem, wiadomo czasami dochodzi do lekkich sprzeczek, ale da się wtedy z nim dogadać - Jenny spojrzała na mnie i pocałowała mnie w policzek.
- Aww, no mówiłam że słodziaki, mówiłam - Pattie wpatrywała się w nas i czułem, że zaraz łzy polecą z jej oczu.
- Mamo ja wcale nie jestem słodki, skończmy z tym i zajmijmy się jedzeniem, bo nie tylko tata jest głodny - powiedziałem do niej i nałożyłem sobie sałatki warzywnej, moja mama robiła zawsze najwspanialszą.
Kolacja minęła na śmiechach i plotkowaniu.
Po niej wszyscy razem zasiedliśmy na kanapach i kontynuowaliśmy rozmowy o błahostkach. Czas mijał szybko, wszyscy się śmiali, dzieciaki latały wokół nas.
Dobrze było wrócić do korzeni...
- Już północ! - spojrzałem na zegarek. - Musimy już wracać, zrobiło się strasznie późno.
- A nie chcecie zostać u nas? - zapytała Pattie z nadzieją w głosie.
- No nie wiem... - spojrzałem na Jen, pokiwała głową z uśmiechem.
- Z chęcią zostanę, jeśli Justin nie ma nic przeciwko.
- A co tam faceci mają do gadania, zostajecie i bez gadania - mama się zaśmiała.
- Mamo... - wymamrotałem.
- Justin nawet nic nie mów - pokiwała palcem w moją stronę.
- Dobrze, nie mam nic do gadania widzę w tej sprawie, ale oboje z Anne chcemy się położyć. Jesteśmy zmęczeni.
Joanne spojrzała się na mnie wymownie.
- No co, głowa mnie boli - wyszeptałem do niej by nikt nie usłyszał wzruszając ramionami.
- Dobrze skoro tak bardzo chcesz, nie będziemy was z tatą zatrzymywać. Zajmijcie twój dawny pokój. Dobrej nocy - uśmiechnęła się.
Wstaliśmy z kanapy i skierowaliśmy się do wyjścia machając im na pożegnanie.
Wszedłem na schody, a Jen szła za mną. Gdy byliśmy na górze skierowaliśmy się korytarzem na lewo.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, Jen przestąpiła próg po mnie, zamknąłem za nią drzwi.
Trochę się pozmieniało od kiedy tutaj ostatni raz byłem. Ściany zmieniły kolor z granatu na zielony, ale parę rzeczy pozostało. Moje plakaty Beyonce, bardzo dobrze że ich nie wyrzucili, bo chyba bym ich powystrzelał. Łóżko... nie było bardziej miękkiego i puszystego łóżka ponad to. Spać na nim, to było uczucie jakby spało się na chmurze, szerokiej chmurze bo łóżko było bardzo szerokie.
- Nie mam pidżamy, w czym będę spała - Jen skrzyżowała ręce na piersiach.
- Hmm... chyba musimy spać w bieliźnie - uśmiechnąłem się zadziornie.
- Justin... nawet o tym nie myśl, jesteśmy u twoich rodziców. Nie będzie dzisiaj upojnego sexu - pokręciła głową.
- No cóż, szkoda...
Zrzuciliśmy z siebie ubrania i od razu się położyliśmy, Jen ułożyła się do mnie tyłem, chyba myślała że dałem za wygraną, niedoczekanie...
Przysunąłem ją do siebie, a moja ręka wylądowała na jej piersi. Powoli zacząłem całować jej ramię, bark, szyję i potem lekko pociągnąłem jej ucho ustami.
Poczułem jak mój penis stwardniał.
- Justin... - wyszeptała, a jej głos był nierówny, chyba będzie łatwiej niż przypuszczałem. - Nie możemy tego zrobić tutaj, w domu twoich rodziców, na twoim łóżku z dzieciństwa.
- Czemu nie? - wyszeptałem jej do ucha, całując je delikatnie. Potem przesunąłem się w stronę policzka składając na nim parę całusów.
Odwróciła się w moją stronę. Zatopiłem swoje wargi w jej uśmiechając się. Uwielbiam swój dar przekonywania.
- Pragnę Cię Skarbie, tu i teraz... nie liczy się to gdzie jestem - odpiąłem jej stanik, złapałem ponownie jej jędrną pierś w rękę i delikatnie masowałem.
- Z każdym twoim kolejnym ruchem, mam na Ciebie większą ochotę Bieber... - wyszeptała i ugryzła moją dolną wargę.
Zrzuciłem kołdrę na podłogę, zszedłem w dół i zabrałem się za ściąganie jej majteczek.
- Widzę Justin, że dzisiaj chcesz na szybko co? - uśmiechnęła się.
- Może i tak, ale głównie chodzi o to że ja i On chcemy zatopić się w fali rozkoszy. Chyba ty też byś tego chciała, co?
- Nie miałam tej ochoty myśląc o miejscu, w którym się znajdujemy, ale tak czarujesz mną i moim ciałem...
- To dopiero zacznę Kochana.
Majtki wylądowały na ziemi. Najpierw chcąc rozgrzać swoją dziewczynę trochę pieściłem dwoma palcami jej łechtaczkę okrężnymi ruchami. Potem wysunąłem język, Jen cały czas mnie obserwowała, użyłem go teraz zamiast palców kręcąc nim wokół jej Centrum Rozkoszy powoli, potem szybciej i tak na zmianę. Złapała się pościeli, a ja położyłem dłoń na jej ręce chcąc by poczuła ciepło mojego dotyku. Wsunąłem palec w nią, lekko syknęła. Poruszałem nim to przodu i do tyłu szybko i zręcznie. Przestałem używać języka stymulując ją tylko jednym palcem. Starałem się wykonywać nim ruchy okrężne jednocześnie wyciągając go i wkładając z powrotem.
- Oh, Justin... - wyszeptała wyginając ciało w łuk.
- Już wystarczy - wyciągnąłem palec z jej Jaskini Rozkoszy. - Teraz poczujesz w sobie Jerry'ego - ściągnąłem szybkim ruchem bokserki i tak samo szybko wszedłem w nią, od razu zaczynając poruszać się w przód i w tył. Pochyliłem się nad nią, obydwa nasze ciała drżały, czułem jak przeze mnie przebiegały dreszcze i ciarki, to samo czułem na jej skórze. Położyła jedną rękę na mojej klacie, a drugą owinęła mi wokół szyi przyciągając do siebie i całowała namiętnie moje usta. Jej soczyste pełne i seksowne wargi poruszały się na moich ustach. Oddychaliśmy szybko, cali wciągnięci w nasze ruchy. Dorwałem się zręcznie do jej języka swoim. Wirowaliśmy nimi sczepieni razem nie tylko na dole, ale także u góry. Mój członek coraz bardziej się powiększał i stawał twardszy, czułem że mogę dotrzeć nim teraz głębiej. Uniosłem głowę, chwyciłem się piersi Jen drugą rękę kładąc na jej biodrze i zacząłem pchać mocniej, bardziej zdecydowanie.
- Juuust... - zatkałem jej usta szybko.
- Co ty wyprawiasz... rodzice nas usłyszą - wyszeptałem lekko zdenerwowany.
Poruszałem się w przód i w tył szybko, ona pomagała mi swoimi biodrami i słyszałem jej krzyki pod moją dłonią. Gdyby jej nie było na ustach Jenny, moi rodzice już dawno byliby w pokoju. Poczułem jak napięcie we mnie wzrasta, jak moje nerwy się napinają. Moje członka wypełniła od środka rozkosz chcąca natychmiast się z niego wydostać.
- Mmm, Jenna!! - wydałem z siebie ostatni jęk zanim sperma wytrysnęła z mojego nabrzmiałego penisa. Jeszcze raz jęknąłem głośno i opadłem na poduszki wychodząc z niej.
Joanne oddychała głośno i nie mogła opanować swojego oddechu podczas gdy mój był już spokojny.
- Nie doprowadziłem Cię do orgazmu... - zrobiłem smutną minę i odwróciłem się do niej tyłem.
- Oj Kochanie, musisz się pogodzić z tym że nie zawsze się udaje... - powiedziała i ucałowała mnie w kark.
- Mimo wszystko - odwróciłem się w jej stronę - muszę to zmienić.
- Jak to? Kiedy?
- Teraz a kiedy...
Przysunąłem ją do siebie, tak że teraz leżeliśmy naprzeciwko siebie ja z uśmiechem na twarzy, ona z taką miną jakby do końca nie wiedziała co zaraz zrobię.
Położyłem rękę na jej pupie by móc przybliżyć jej krocze do swojego członka, który ponownie był gotowy do podboju. Najpierw całowałem ją namiętnie, a po jakiejś minucie gdy się tego nie spodziewała gwałtownie w nią wszedłem.
- AAAA! Justin! - krzyknęła, a jej paznokcie zacisnęły się na moich plecach.
Poruszałem się tym razem od razu szybko i intensywnie i także doprowadzałem ją do rozkoszy podczas oddzielnej pieszczoty palcami jej łechtaczki. Nie trwało to zbyt długo gdy poczułem jak jej ciało zaczęło wibrować, jednak nagle...
- Justinie?! Co się tam dzieje? - warknął Jeremy zza drzwi.
- Tak tato? Nie, nic oglądamy z Jen film sensacyjny, wiesz te wszystkie odgłosy strzelaniny, krzyki - zatkałem jej usta nie przerywając wpychać się w nią Jerrym zdecydowanie.
- Hmm... dobrze, dobranoc - powiedział tata po chwili odchodząc.
- Dobranoc tato - dziewczyna nie mogła się powstrzymać i przez cały czas jęczała pod moją dłonią, a jej ręce były mocno we mnie wciśnięte tak jak jej ciało do mojego. Po chwili znowu poczułem jak wszystkie moje nerwy i mięśnie się napinają, a ścianki pochwy zacisnęły się wokół mojego członka gdy po chwili obydwoje dotknęliśmy gwiazd. Wyszedłem z niej, opuściłem rękę i zrzuciłem głowę na poduszkę.
Próbowałem uspokoić swój oddech, ale tym razem nie udawało mi się to tak jak wcześniej.
- Mało brakowało - wyszeptałem.
Wstałem i podszedłem do drzwi, nacisnąłem klamkę a drzwi zaczęły się rozsuwać.
Podniosłem kołdrę i nią nas opatuliłem.
- Bardzo mało brakowało... On mógł tutaj wejść - wymamrotałem.
- Tak się jednak nie stało, a zamiast tej katastrofy która mogła się wydarzyć, wydarzyło się coś innego... wspaniały sex z moim Ukochanym i uzdolnionym na wielu polach - przygryzła wargę - seksownym chłopakiem.
- Kocham Cię i na zawsze będę z Tobą - pocałowałem ją delikatnie.
- Ja też Cię Kocham Justin - oddała pocałunek bardziej się w niego wczuwając.
Jenna to była istota nie z tej ziemi, nimfa nie zdająca sobie sprawy z tego jak działa na innych ludzi. Jak działa na mnie...
*******************************************************************************
Jeśli chcecie być informowani o nowych Imaginach to specjalnie dla was utworzyłem posta na ten temat "CHCĘ BYĆ INFORMOWANY", zajrzyjcie aby dowiedzieć się więcej ;))
CHCĘ BYĆ INFORMOWANY
Jeśli chcesz bym powiadamiał Cię o Imaginach pojawiających się na blogu to napisz do mnie na Twitterze (@PLBoyBeliever) albo pod tym postem wyślij mi swój Twitterowy nick, numer gg... (po zapisaniu będę usuwał komentarze, jakby co ;D)
Wystarczy tylko to zrobić, a masz już pewność że będziesz na bierząco z nowymi Imaginami :))
Pozdrawiam
Wystarczy tylko to zrobić, a masz już pewność że będziesz na bierząco z nowymi Imaginami :))
Pozdrawiam
Krzysiek
KOCHAM WAS ♥♥
niedziela, 10 marca 2013
Zły On
Przeszłam przez bramę prowadzącą do szkoły. Jest wrześniowy ciepły poranek. Niby wszystko wygląda tak jak każdego zwykłego dnia, jednak ja czuję coś dziwnego, niebezpiecznego. Coś w powietrzu jest nie takie jak zawsze, jestem niespokojna, a moje myśli są rozbiegane. Dopiero ten dzień się rozpoczął, a wiedziałam już że nie zakończy się tak jak zazwyczaj...
Przy drzwiach do szkoły czeka już na Ciebie Monique, najlepsza przyjaciółka, jeszcze z czasów przedszkola...
- Hej, Angel jak się spało dzisiaj? - powiedziała od razu z szerokim uśmiechem na twarzy, przywitałyśmy się buziakami jak zawsze. Promieniała blaskiem, była zniewalająco piękna. Ja byłam zawsze w jej cieniu...
- Hej... - odpowiedziałaś ponuro.
- Coś się stało Skarbie?
- No bo wiesz... jakoś dziwnie się dzisiaj czuję, jakby miało wydarzyć się coś... sama nie wiem... złego... - powiedziałam opuszczając głowę w dół.
- Co ty wygadujesz za głupoty, nic się nie stanie... no może oprócz tego sprawdzianu z fizyki na który kompletnie nic nie umiem - odrzekła Monique z lekkim uśmiechem i szturchnęła mnie w ramię. - Głowa do góry, piersi do przodu i dawaj... idziemy się pilnie uczyć haha.
- Ty jak coś powiesz to naprawdę... ty i pilna nauka?! Nie w tym wcieleniu Mon...
- Jeszcze wyrzeknij słowo, a przywalę Ci z podręcznika do fizy... - powiedziała ze złością, a ja uśmiechnęłam się pokazując zęby.
Powietrze rozdarł dźwięk dzwonka na lekcje, podskoczyłam nie spodziewając się go. Weszłyśmy do szkoły i od razu ruszyłyśmy do klasy od historii.
Lekcja jak zawsze była wykańczająco nudna. Jakieś biadolenie o podbojach jakichś Chinów, Chunów... sama dokładnie nie wiedziałam.
Poszłyśmy z Monique do swoich szafek i wrzuciłyśmy każda do swojej podręcznik od historii...
W pewnym momencie poczułam coś... Lekki dreszczyk na karku, ktoś mnie obserwował... Poczułam się teraz podobnie jak gdy wchodziłam do szkoły, napięcie i także strach... Domyśliłam się od razu kto mierzy mnie podczas gdy jestem odwrócona, wiedziałam kto to jest...
Twarz Mon zbielała i wpatrywała się we mnie jak w ducha, sama musiałam także ciekawie wyglądać...
- Moni czy on tam stoi? Patrzy się na mnie... prawda? - szepnęłam mając jednak nadzieję, że to tylko jakieś paranoje.
- Tak, stoi na końcu korytarza i jest kompletnie w Ciebie wlepiony. Nie odrywa wzroku, przybrał tą swoją pozę z założonymi rękami i hipnotyzującym spojrzeniem...
- Co ja mam teraz niby zrobić? Ratuj mnie... - jakaś totalna masakra, zaraz tu podejdzie ten postrach szkoły i zacznie jedną ze swoich przerażających gadek a moje nogi odmówią posłuszeństwa. Gdyby chociaż nie był taki pociągający... te oczy nie były takie przeszywające...
- Gotuj się na najgorsze i to szybko, bo on tu już idzie.
Odważyłam się spojrzeć. Szedł... kto by inny jak nie on... Justin... Trząsł całą szkołą, nikt z nim nie zadzierał, każdy wiedział historię jego niezbyt grzecznej przeszłości. Wszyscy się go po prostu bali, zamierali gdy tylko pojawiał się na odległość wyciągnięcia ręki od nich. Trudno było nie zwracać na niego uwagi, nie czuć tego powietrza które natychmiast robiło się gęstsze, a na korytarzach robiło się jakby ciszej gdy się pojawiał. Szedł prosto w moją stronę, Jego krok był chwiejny i wyluzowany. Może jednak to spotkanie nie zakończy się jak w thrillerach ze złymi zakończeniami...
- Witam ladies... - powiedział z lekkim jakby aroganckim skinięciem głowy i uśmiechem.
- Czego chcesz... Justinn - powiedziała Monique, jego imię wypowiadając z obrzydzeniem.
- Ty musisz być... taak, Monique... zadziorna i nieprzebierająca w słowach - uśmiechnął się znowu tym samym uśmiechem co przed chwilą i wyciągnął rękę jednak Mon nie odwdzięczyła uścisku. - Czego chcę? Chciałem poznać piękne Panie, bo nie było nam dane wcześniej rozmawiać.
Wzruszył ramionami.
- Za to ty to... Angell - powiedział niby normalnie jednak zauważyłam jakąś... błogość w jego słowach. Moje imię przepięknie zabrzmiało z jego ust i zadźwięczało przyjemnie w uszach...
- Nie mam zielonego pojęcia skąd znasz moje imię, ale tak... to ja - wysunęłam rękę, podjął ją, przyłożył do ust i tylko delikatnie musnął wargami. Co za ironia... Gangster z manierami.
- Uwierz mi, nie trudno było dostać się do informacji na twój temat - przysunął się bardziej w moją stronę i wsunął jakiś zwitek papieru do kieszeni tak żeby Mon go nie zauważyła. - No w każdym razie, miło się gawędziło ja muszę już lecieć...
Lekko przymknął lewe oko, jakby w twoją stronę. To miało być niby puszczenie oczka?... Odszedł, skręcając za rogiem.
- Co to miało niby być?! - podniosła głos Monia. - Przyszedł powiedział nam jak mamy na imię i sobie poszedł...
- Sama nie wiem, ale musisz przyznać że jest strasznie seksowny. I w tym momencie słowo straaasznie nie jest użyte bezcelowo... To przywitanie z moją ręką, miałam dreszcze Monique!
- No nie mów, że się zakochałaś i będę miała przyjaciółkę, która chodzi na randki z największym gangsterem w Los Angeles... - powiedziała z wyrzutem.
- Nie skreślaj go tak od razu, to w końcu facet. Bywają gruboskórni i aroganccy. No, ale proszę Cię czy to nie jest kuszące... Wiesz, ty i Bad Boy, w łóżku... - powiedziałam szeptem powoli i dobitnie.
- Jesteś Zboczona i niepoprawna. Przeleciałby Cię w samochodzie, a następnego dnia nie pamiętałby twojego imienia... żałosne.
Stwierdziłam, że ta rozmowa nie ma dalej sensu, nie przekonam Moniq do Justina choćbym się starała. Była uprzedzona i miała wyrobione zdanie na jego temat.
Znowu rozległ się dzwonek i poszłyśmy na lekcję fizyki. Przez tego seksownego cymbała nie mogłam się pouczyć przed sprawdzianem...
- Siadajcie szybko na miejsca i przygotujcie kartki. Szybko szybko... bez ociągania się. Dalej Wimbly, oderwij się od tyłka Jane i zajmij swoje miejsce... - powiedziała nauczycielka, zdecydowanym i rozkazującym tonem.
Gdy już Wimbly zadowolił się krągłym tyłeczkiem Jane przy jej znaczących spojrzeniach na niego, mówiących: "Przestań się do cholery gapić na mój tyłek" i gdy już wszyscy zajęli miejsca przy ławkach P. Ebson zaczęła rozdawać nam testy.
Pomyślałam o skorzystaniu z tej krótkiej chwili i wyciągnęłam zwitek papieru od Justina z kieszeni tak by Monique nic nie zauważyła. Na kartce było napisane:
"Spotkaj się ze mną podczas długiej przerwy, nie zważaj na plotki na mój temat, nie musisz się bać... Z mojej strony żadna krzywda Ci nie grozi. Będę czekał przy sali 369 na ostatnim piętrze. Do zobaczenia" - przeczytałam, szybko zwinęłam kartkę i schowałam głęboko do kieszeni.
Spotkać się z nim czy nie? Powiedzieć o tym przyjaciółce czy lepiej nie mówić? Dlaczego on się chce ze mną zobaczyć? Rozmawialiśmy pierwszy raz. Czego chciał od skromnej, nieśmiałej Angel?
Po mojej głowię krążyła masa myśli, gdy usłyszałam...
Dzwonek... znowu następny...
Oooo niee... dostanie mu się za to, że przez niego nic nie napisałam...
Lekcje do długiej przerwy mijały bardzoo ślamazarnie... No ale w końcu nadszedł ten czas, zadzwonił dzwonek na lunch, a ja musiałam ruszyć po schodach na ostatnie piętro. Nie było tutaj dużo uczniów i to mnie zdziwiło, ale i tak było strasznie głośno. Sala 369 była na samym końcu korytarza, a tam było zupełnie pusto...
Bałam się, serce waliło mi jak oszalałe... jednak poszłam w tamtą stronę.
Szłam powoli, było słychać coraz cichszy gwar uczniów i stukanie moich obcasów. Zobaczyłam jego postać, stał oparty o ścianę i znowu wpatrzony we mnie. Uśmiechał się lekko i potrząsał czymś w ręku.
Stanęłam koło niego.
- Co to jest? - wskazałam na jego dłoń.
- Tak zaczynasz? A przywitać się to co? - powiedział śmiejąc się i już chciał mnie przytulać, ale go odepchnęłam.
- Przestań, bo zaraz sobie pójdę...
- Nie zrobiłabyś tego - uśmiechnął się, ale był lekko zaskoczony.
- Jesteś tego pewien? - odwróciłam się i zaczęłam się wracać.
Natychmiast poczułam jak łapie mnie od tyłu, jego ręce były ciepłe i kojące, ale jego ruchy zdecydowane. Odwrócił mnie zręcznie i od razu wbił się w moje usta. Uniosłam brwi z zaskoczenia, jednak nie opierałam się. Jego usta były takie zachłanne i rozkosznie namiętne. Oddałam pocałunek wczuwając się. Tak się rozgrzał od razu, że popchnął nas na ścianę. Przytknął mnie bardziej do niej i wciskał się coraz głębiej w moje usta, było to jednak przyjemne. Czułam się jak w niebie i całkowicie się jemu poddałam...
Przerwał uścisk naszych ust, a ja cicho jęknęłam i dałam mu jeszcze szybkiego buziaka zanim rzucił się do drzwi sali i je otworzył.
Popatrzyłam na niego zdziwiona, ale z uśmiechem na ustach weszłam do sali. On wszedł za mną i powoli zamknął drzwi od wewnątrz.
Nie byłam nigdy w tej klasie, była pusta i słabo oświetlona jakby wiedziała o naszym przyjściu.
Patrzył na mnie zachłannym wzrokiem... Jego oczy świeciły się jak latarnie. Napadł na mnie i znowu zczepił nasze spragnione wargi razem. Przesunęliśmy się do biurka, zwalił z niego wszystko jedną ręką i mnie na nie rzucił. Był nade mną. Zdarł ze mnie bluzkę i całował natarczywie, wbił się językiem poza moje usta i spotkał się z moim. Przewracaliśmy nimi raz powoli raz szybciej i walczyliśmy. Było mi tak przyjemnie, wypełniło mnie jakieś wewnętrzne ciepło i odchyliłam głowę... przejechał powoli wargami po mojej szyi i zaczął ją całować centymetr po centymetrze. Ssał ją i zrobił mi malinkę.
Odepchnęłam go lekko kładąc rękę na jego torsie.
- Ahhh Justin, czy nie sądzisz że to za szybko, może najpierw porozmawiamy? - ledwo zdołałam wydusić, przez to jak mnie podniecił i jak niebiańsko się czułam.
- O czym tu rozmawiać, jesteś seksowna i pragnę Cię tu i teraz, zbyt wiele czasu czekałem by to z Tobą zrobić... Zawsze jednak dostaję to czego chcę - uśmiechnął się zadziornie.
- A co jeśli tym razem nie dostałbyś tego? Na przykład jakbym zabroniła Ci - droczyłam się z nim, był zbyt pewny siebie.
- Haha, nie wierzę byś była do tego zdolna.
- Już przed chwilą miałeś okazję się o tym przekonać, tym razem nie dam się tak łatwo podejść zajebistym pocałunkiem.
- Przyznałaś się, że był zajebisty - uśmiechnął się szeroko. - Chcesz go poczuć na sobie ponownie?
- Hmm... - zaczęłam wpatrując się w jego czekoladowe oczy - Taa...
Ledwie dokończyłam, a on już zaczął napawać się smakiem moich ust.
- Mmm, one są tak delikatne i niewinne, czuć je na swoich wargach to jak smakować nieba - wyszeptał i przejechał kciukiem delikatnie po moich wargach.
Zabrał się zręcznie za stanik wpatrując się badawczo w moje oczy. Szybko się z nim uwinął i przyglądał się moim piersiom z błyskiem w oku. Ugryzł brodawkę niespodziewanie uśmiechając się figlarnie.
- Auuć, Justin! - złapałam się mocniej biurka.
- Co się stało bejb?
- Ugryzłeś mnie! To bolało!
- Nie było ani trochę przyjemne? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie, nie było...
- Cóż trudno, ale chyba i tak z tego nie zrezygnuję - znowu ten uśmiech.
Chwycił moją pierś w dłoń i zaczął się powoli obniżać do mojego pasa, przesuwając drugą rękę delikatnie po moim ciele. Puścił pierś i opuścił rękę w stronę rozporka dotykając mnie przy tym zmysłowo.
Przygryzłam wargę i patrzyłam na jego ruchy. Odpinał guziki patrząc mi w oczy i gdy został mu już tylko jeden, włożył Tam swoją rękę i pieścił nią moją łechtaczkę wolno, ale z uczuciem. Poczułam dreszcz przepływający przez moje napalone ciało.
- Ohh Justin... - wydałam z siebie cichy jęk, a on przyspieszył z ręką.
- Podoba Ci się to? - zapytał i jeszcze bardziej przyspieszył robiąc ruchy okrężne dłonią.
- Nie przestawaj proszę, jestem w raju...
- Oo nie... w raju to ty dopiero będziesz, kiedy wejdę w Ciebie swoim wielkim Jerrym - wyciągnął powoli rękę z moich majtek, ściągnął swoją koszulkę i moje spodnie szybkim ruchem.
Całował moje nogi, dotykając ich swoimi rozgrzewającymi przyjemnie dłońmi.
- Pokaż co potrafisz Bieber...
- Mam Ci pokazać co potrafię? Na pewno tego chcesz?
- Tak, chcę. Nie pytaj mnie cały czas tylko zacznij działać - przewróciłam oczami.
- Nie przewracaj na mnie oczami... bo stanę się nieprzewidywalny i pozbawiony delikatności - surowość w jego oczach była taka podniecająca.
Przewróciłam oczami.
- Wiesz kiedyś nauczyłem się... tego! - ostatnie słowo prawie wykrzyknął, po czym włożył gwałtownie palec do mojej Jaskini jak najgłębiej.
- Mmmh Justin... - bolało, ale było też niesamowicie przyjemne. Dosyć zadziwiające...
Wyciągnął palec i podgryzł lekko mój brzuch, a potem pocałował w tym samym miejscu, wygięłam się w łuk i cicho jęknęłam.
- Niewygodne to biurko... - marudziłam mu trochę.
- Twardo.
- Cóż za trafne spostrzeżenie... - przewróciłam oczami, droczyłam się.
- Przestań to robić! - podniósł głos z groźną miną.
- Bo co mi zrobisz?
- Przelecę Cię w klasie od biologii. Podniecające nie ma co - zaśmiał się.
- Na razie tylko zabawiasz się z moim ciałem, jeszcze nawet nie widziałam twojego małego...
- Jakiego? Mogłabyś powtórzyć, bo chyba nie dosłyszałem?
- Powiedziałam - zaczęłam z niewinną miną - że nie widziałam jeszcze twojego małego członka - przygryzłam wargę.
- Jeszcze raz nazwiesz go mały, a będę się z tobą pieprzył bez opamiętania jak dziki ogier, nie będę ani trochę delikatny. Wyjdziesz z tej klasy ledwo utrzymując się na nogach i cała obolała. Chcesz tego, tak?
- Dobrze nie chcę, w końcu Monique nie wie o tym, że tu jestem a wtedy zapewne zaczęła by mnie wypytywać - zaśmiałam się głośno.
- Dosyć tych lekkich rozmówek. Nudzą mnie, za to moje ciało jest już gotowe. Sama spójrz - chwycił mą dłoń i położył na swojego przyjaciela, nie był mały... i to prawda, był gotowy.
- Masz zamiar zdjąć kiedyś te spodnie i mi go pokazać? Chciałabym go poznać i się z nim zakumplować - wyszeptałam z uśmiechem i ściągnęłam z niego T-shirt.
- Ohh, na pewno z wielką chęcią Cię pozna Kochanie.
- Tak też myślałam...
Zszedł ze mnie i stanął na podłodze. Zaczął zdejmować spodnie z figlarnym uśmiechem na ustach. Usiadłam na krawędzi biurka wpatrując się w jego piękny kaloryfer i linię V skierowaną wprost do jego czerwonych bokserek.
Gdy już spodnie wylądowały na dole, wstałam z biurka i kucnęłam tuż przy jego kroczu.
- Mogę się tym zająć? - zapytałam przejeżdżając dłońmi po Jerrym parę razy w górę i w doł.
- Mhm... Byłoby mi miło - powiedział bez tchu i po chwili odchylił głowę oblizując usta, gdy zaczęłam zdejmowanie jego bokserki, najpierw powoli potem szybkim i zręcznym ruchem ściągnęłam je z niego. Chwyciłam jego Wielkiego i przyłożyłam do ust patrząc Justinowi w oczy pytająco.
Pokiwał głową.
Uśmiechnęłam się i włożyłam Go głęboko do gardła ssając. Poruszałam ręką i ustami w przód i w tył szybko i bez ceregieli. Stał na baczność, a Justin złapał mnie za włosy i regulował szybkość moich ruchów. Cicho jęczał co sprawiało, że czułam się wspaniale. Wiedziałam dzięki temu, że mimo braku praktyki jestem w tym dobra. Podgryzłam Go lekko, a Justin syknął...
- Auu, niegrzeczny z Ciebie anioł, Angel... Chodź tu do mnie, a zajmę się tobą, powiedźmy że sprowadzę Cię na tą złą stronę mocy. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wspaniale jest być tym złym... na razie - zaśmiał się i podciągnął mnie do góry. Staliśmy twarzą w twarz. Ja - jeszcze dopiero co nieśmiała Angel, teraz sprośna grzesznica i on - postrach szkoły i największy gangster, którego znała policja w całym LA, cały był mój i mogłam z nim zrobić co tylko chciałam...
- Zajmiesz się mną, ale najpierw ja zajmę się trochę tobą...
Popchnęłam go mocno na ścianę, stał jak wryty i nic nie powiedział. Nawet nie sądziłam, że potrafiłam być tak agresywna. Ale chciałam wykorzystać ten moment kiedy tu był i się z nim trochę zabawić. Podeszłam to niego powoli, wymachując biodrami na lewo i prawo seksownie. Uśmiechnął się i gdy byłam przy nim złapał mnie w talii. Uderzyłam go w dłonie.
- Gdzie te łapska, nie dotykaj mnie... - podeszłam do niego bardzo blisko, obnażyłam żeby i zacisnęłam je na jego dolnej wardze, pociągnęłam nagle i mocno w swoją stronę. Przymknął lekko oczy i obserwował moje ruchy. Całowałam jego klatę, coraz niżej i niżej. Gdy byłam już na dole pocałowałam Jerrego, obróciłam się i wstając przesunęłam pupą idealnie tam gdzie się znajdował. Justin zadrżał i... wymierzył mi bolesnego klapsa w tyłek.
- Popychasz mnie na ścianę, zabraniasz mi się dotykać a teraz bawisz się ze mną w takie gierki? Wiesz jaki jestem teraz podjarany? Zaraz Ci to zademostruję... - jego głos był napięty i surowy. Obrócił mnie i przycisnął mocno do ściany od razu potem wbijając się w moje usta. Wkurzyłam go i to mocno, byłam z siebie dumna. Rozszerzył moje nogi swoimi i wszedł we mnie jednym i dynamicznym ruchem.
- AA! - krzyknęłam i zadrżałam zaciskając pazury na jego plecach i zaczęłam go całować jak opętana. Przyciągnęłam go do siebie pokazując tym samym by przyspieszył i wszedł we mnie głębiej.
- Tak? Chcesz tego? Też tego chcę... - szepnął mi do ucha i ugryzł je ciągnąc w swoją stronę.
Wszedł we mnie mocniej i poruszał biodrami energicznie w przód i w tył, jego przyspieszony oddech wymieszał się z moim gdy się całowaliśmy. Obydwoje z każdą chwilą pragnęliśmy więcej i więcej... Uniósł lekko moje udo do góry i wepchnął się jeszcze głębiej, przycisnęłam ręce nad głową do ściany.
- Justin! Taak! Pieprz mnie, prooszę... szybciej... - czy ja właśnie wykrzyknęłam jego imię i powiedziałam żeby mnie pieprzył?... upss. Jednak on nie przyspieszał, robił to co prawda nadal zręcznie i szybko jednak dla mnie to nie było wystarczająco, przygryzłam wargę. - Powiedziałam... szybiciej! Tylko na tyle Cię stać?! - krzyczałam na niego i chyba trochę się uniósł... 1:0 dla mnie.
Chwycił mnie mocno za uda i podniósł do góry wciskając w ścianę. Wepchnął się w moje ciało ponownie tym razem ze zdwojoną siła, tak jak tego chciałam... Skrzyżowałam ręce na jego szyi i odchyliłam głowę. Od razu to wykorzystał, najpierw zwęszył czym się popsikałam (jak dobrze, że dzisiaj użyłam złotego PLAYBOY V.I.P., to był piękny zapach). Spodobał mu się i było to czuć, bo zaczął mnie całować namiętnie po szyi i jeszcze parę razy potem zaciągał się zapachem. Jego biodra z każdym pchnięciem wbijały mnie w ścianę i obydwoje się poruszaliśmy, obydwoje jęczeliśmy i oddychaliśmy szybko. Na czole Justina pojawiły krople potu jednak nie przestawał mnie zadowalać tak samo jak na początku. Zachowywał tempo, od którego zaczął. Ssał moją szyję i zrobił masę malinek, a ja myślałam że umrę z tej rozkoszy w jego silnych ramionach. Wyszedł ze mnie i wydał się ze mnie jęk zawodu.
Odsunął mnie od ściany i podniósł wyżej, trzymałam się go mocno, całując jego soczyste i rozpalone usta. Przeszedł ze mną w ramionach i położył na biurku. Całował mój dekolt, piersi, ssał brodawki, które stały całe napalone i poddawały się jego rozgrzanym wargom. Całował mój brzuch, a ja zanurzyłam ręce w jego rozczochrane włosy. Był taki seksowny... oddychał szybko i dyszał prosto w moje ciało. Drżałam i miałam dreszcze. Obniżył się jeszcze bardziej, chuchnął na łechtaczkę, polizał szybko i zachłannie, pieścił ją palcami zataczając koła wokół niej.
Przybliżył się z powrotem do mojej twarzy.
- Wiesz co teraz zrobię?
Pokręciłam głową.
- Sprawię, że będziesz się przede mną zwijała z rozkoszy... - wyszeptał i dał mi krótkiego buziaka.
Złapał swojego Dużego i wprowadził go stanowczo, nie zwlekając ani sekundy. Uchwycił moje dłonie mocno i przygwoździł do biurka, wpatrując się w moje oczy i znowu mnie całował. Wiedziałam, że się nie powstrzyma gdy znajdzie się obok nich. Wypełniał mnie od środka przyjemnie Jerrym. Na początku nie był taki szybki, ale po chwili wrócił do swojego wcześniejszego tempa. Im był szybszy był Jerry tym bardziej rozpychał się w mojej Jaskini Rozkoszy, tym głośniej zaczynałam jęczeć, a właściwie już krzyczeć, tym z każdą chwilą chciałam go głębiej. Położyłam dłonie na jego jędrnych pośladkach i ścisnęłam je pociągając w swoją stronę.
- Bieber szybciej, chcę Cię w sobie jeszcze bardziej poczuć.
- Jeszcze Ci mało taak? - zaśmiał się.
- Mhm Justin...
- Strasznie jesteś wymagająca, ale potrafię jeszcze parę "sztuczek".
Uśmiechnęłam się zadziornie, było mi wspaniale, chciałam tylko wiedzieć czy postara się bardziej.
Chwycił mocno moje uda i przyciągnął bardzo blisko, pochylił się nad piersiami i ugryzł mojego sutka. Moje ciało się spięło, ale sutek jakby bardziej naprężył, dłonią masował drugą pierś i poruszał się szybko we mnie. Poczułam jak moje zakończenia nerwowe stają się bardziej czułe na jego dotyk, wrażliwe. Gdy penetrował moje wnętrze zaczęłam odczuwać to nagle bardziej wyraźnie i wygięłam się w łuk łapiąc się blatu biurka.
- Justin... właśnie tak... pocałuj mnie proszę - wyszeptałam ledwo mogąc zaczerpnąć powietrze.
Pojawił się nade mną i powoli zbliżał się do ust, nie chciało mi się czekać więc chwyciłam go za szyję i pociągnęłam do swoich warg i całowałam namiętnie. Z lekkim uśmiechem na twarzy oddał pocałunek i poczułam jak zaczyna dyszeć mi do gardła.
- Skarbie... zaraz... dojdę - wyszeptał przerywając pocałunek i oddychając ciężko - zamknął oczy i poruszał się teraz tak szybko, że przesuwałam się coraz bardziej na krawędź biurka i złapałam go mocno za szyję by czuć się pewniej. Poruszałam się z nim wczuwając w tempo. Jego ręka wylądowała na łechtaczce i poczęła ją pieścić najpierw powoli, potem szybciej. Czułam to w sobie, bardzo głęboko i dokładnie. Każdy ruch koniuszków palców, szybkość... chwytały moje zachłanne przyjemności nerwy i odczuwałam jak narasta we mnie rozkosz. Jak bije się we mnie i rozmieszcza po całym ciele, szybko a jednak z lekkim ociąganiem. Justin przerwał pocałunek i jęknął głośno w tym samym czasie kiedy ja, doszliśmy...
To było coś nie do opisania, trwało to dłuższą chwilę zanim nasze ciała się uspokoiły i przestaliśmy drżeć, a oddech zwolnił. Justin pocałował mój nos a potem usta.
- Wspaniałe, żadna suka z którą wcześniej się Kochałem nie może się z tobą równać.
- Tak było... fajnie - uśmiechnęłam się zadziornie, było więcej niż fajnie, o wiele, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Fajnie? Okej... - zawiódł się, przyciągnęłam go do siebie i sprzedałam mu najsłodszy pocałunek jaki potrafiłam.
- Było więcej niż fajnie, jesteś niesamowity.
- Jak miło to słyszeć z ust takiej damy jak ty Angel.
Podniósł się i wyjął z kieszeni spodni chusteczki.
- To jedyne co mamy do ogarnięcia się...
- No mało trochę, ale damy radę - uśmiechnęłam się czarująco, rzucił w moją stronę dwie chusteczki.
Ogarnęłam się o dziwo szybciej od niego i oparłam się o ścianę ubrana.
- To co? Zapominamy o sobie i każde z nas idzie w swoją stronę? - zapytałam ze smutkiem w głosie.
Podszedł do mnie już także ubrany.
- Zapominamy? Ja o tobie nigdy nie zapomnę, poczułem coś do Ciebie... Spotkamy się wkrótce...
Promienny uśmiech pojawił się na moich ustach, pocałował go powoli, potem namiętniej i bardziej dziko.
- Dziękuję... - wyszeptałam mu do ucha i wyszłam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)